Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

niedziela, 30 grudnia 2012

Cholera!

Moich chorób ciąg dalszy.
Mój organizm wynalazł nowy gatunek grypy, fuck yeah. A właściwie organizm mojej siostry, który mnie tym zaraził. Z tym, że ja przechodzę to tysiąc razy gorzej. Grypo-różyczkowo-szkarlatynowo podobne coś. Ale nic z tych rzeczy dokładnie to nie jest. Wiem, że mogę zarazić wszystkich. Więc bardzo mi przykro, ale nie radziłabym mnie odwiedzać.
Powiem Wam, że doktorzy i pielęgniarki w Chojnicach są o wiele milsze niż te w Czersku. Szczególnie pozdrawiam jedną, przez której zastrzyk dwa dni nie mogłam chodzić. Jak zobaczyłam kobietę, po prostu znowu nie mogłam usiąść, ani zgiąć nogi i siniak też wrócił. Wracając do powiatowego miasta. Powiem wręcz, że są całkiem sympatyczne te pielęgniarki. Chociaż do lekarza z pogotowia też nie mam zastrzeżeń.
Tak więc sylwester na trzeźwo z babcią i Polsatem się zapowiada.

Jednak najbardziej o uczelnie się boję. Nie chce powtórki.


O macie na nowy rok. Żyjcie tak jak w piosnce tej.

I nic więcej, bo nie spałam od 6 godzin, czyli baaardzo długo.

czwartek, 27 grudnia 2012

Orchidee

Pół dnia przeleżałam w łóżku. Nie, wcale nie jest mi z tym źle. Bo oprócz tego, że leżałam, zrobiłam mnóstwo ważnych rzeczy. Tak, robienie dredów z włosów kogoś, kogo na oczy się nie widziało jest ważne. I to nic, że jutro już wcale nie będę mogła nadgarstkiem ruszać. Po prostu czuję, że fakt, iż boli od robienia dredów, a nie od masturbacji (stwierdzenie byłoby prawdą, gdybym facetem była), jest chwalebny, jeśli chodzi o amputację.
Pół dnia tylko przeleżałam. Kolejne pół spędziłam na stanie pod prysznicem i koczowanie w okolice lodówki, tudzież kuchenki.
7 dni w Czersku. Już tęsknie za moją niezdrową i tłustą kuchnią z mnóstwem smażonej cebuli, cokolwiek bym nie robiła. I wcale nie chodzi mi o miejsce, bo kuchnia na Belgradzkiej jest paskudna (ze względu na: małą ilość palników, brak piekarnika i mikrofalówki oraz najgorsze: kuchnia to aneks kuchenny znajdujący się w mojej sypialni).
Ale już 2 stycznia znajdę swój własny kąt. Taki, w którym kołdra nie będzie pachnieć cebulą smażoną, godzina 6 nie będzie pierwszą pobudką, o 11 w nocy żadne rozwydrzone dziecko nie będzie biegać (podejrzewam ADHD, ale możliwe, że to po prostu geny po babci), a druga pobudka o 7 urządzona przez wiertarki udarowe również nie będzie miała miejsca. Ciepła woda w łazience poleci już po niecałej minucie, a nie po 10. I karnisze będą proste. Och i ten internet! Ten internet, który jest cały czas dla mnie! Już żadnych postów na fejsiku o tym, że po tygodniu znowu się narodziłam. I znajomi trafią do mnie bez problemu. Bez żadnych z górki i pod górkę w ilości x2. I w nocy nie będę musiała zakładać słuchawek na czas 6 piosenek. Lodówka będzie tak duża, że będę mogła zająć całą półkę.
Zawsze tylko drobiazgów do szczęścia mi trzeba było.


2 stycznia.


sobota, 8 grudnia 2012

Mikrokosmos!




Witam państwa bardzo serdecznie.
Na wstępie chciałabym ogłosić, że żyję, tak, wciąż, nadal, w całej swojej niebywale śniegowatej okazałości. Były chwile, kiedy myślałam, że post "Samochwała w kącie stała" będzie moim ostatnim, ba, często bywały takie chwile zważywszy na to, że lubię się w tarapaty wpychać, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę.
Może nie wszystko jest pod kontrolą, bo cały czas jest jedna sprawa, która wydaje się być piekielną sinusoidą. Nieuchronne jest podjęcie mega trudnej decyzji, która ma tyle samo plusów jak i minusów. Ale patrzę na siebie i wiem, że zrobię to w ostatnim momencie.
Z innej strony, tej łagodniejszej, geografia zawsze spoko, może tu ugrzeję miejsce na dłużej. Przynajmniej taka nadzieja we mnie wstąpiła.
Kolejne CV wysłane. Miazga. Nie wiem co o tym myśleć, ale wiem, że jedno było złe i było też z drugiej strony dobre. Nie powiem co teraz mi w głowie siedzi, bo... Bo nie daję innym satysfakcji.



poniedziałek, 12 listopada 2012

r 3VO_| ution.

Wszystko pod kontrolą. WSZYSTKO jest pod kontrolą. Wreszcie. Od ponad miesiąca bałagan w głowie, problemy małe i duże. Zero ucisku w umyśle, wszystko jasne, wszystko ostateczne. Każda decyzja przemyślana - zwłaszcza ta najcięższa. Ale skoro mam wybierać, to lepiej pocierpieć chwilę, niż miałoby się cierpieć może już zawsze.
Najtrudniejsze zadanie wykonane, wreszcie, rezultat iście zadowalający, piękny, najpiękniejszy. I choć do końca nie wiedziałam czego chcę, w tej ostatniej sekundzie przed sprawdzianem wyboru dokonałam. Tak już jest, że albo dowiesz się za późno czego chcesz, albo przed samą metą
Ja zdążyłam.
I teraz zrobię mnóstwo rzeczy. Mnóstwo rzeczy, na które wcześniej nie miałam czasu, albo też zwyczajnie nie miałam sił. Trochę rzeczy ponaprawiać muszę, bo co nieco zepsuło się po drodze.

PS: Jest dobrze.





Zamęczyłam Was?

niedziela, 4 listopada 2012

Po(l)mo.

Inspirujące, satysfakcjonujące. To drugie z pewnością.
Lubię pracować trzeźwa wśród pijanych ludzi. Tak, lubię się śmiać z innych, chociaż z samej siebie częściej się śmieję (czasem też wchodzi to pod pojęcie współczucia).
Dostałam wczoraj radę na przyszłość: mam podrywać tylko te najbardziej zajebiste laski. W sumie nie wiem, co ten pan chciał mi przekazać, ale cóż, zapamiętam. Pan Krzysiu nauczył mnie puszczać siarczyste wiązanki w momencie wysokiego poziomu zdenerwowania: kurwa jego pierdolona w cwelowską pizdę mać. Chyba zapomniałam o jakiś przymiotniku, ale chodzi o fakt, że krzyczysz to na jednym wydechu i jakoś tak lepiej. Ups, powinnam zaznaczyć, że na bloga można od 18 lat wchodzić. Ostatni buch fajki i uśmiech na twarzy.
Muszę przestać wybiegać na krótkim rękawku na dwór po M. Ten kaszel mnie zabije. Tak, wiem, że to będą fajki, albo drzewo stojące za blisko jezdni, ale jeśli dzisiaj, to będzie to kaszel. Ale zanim zabije, odrobię pracę z kartografii. Czas spojrzeć na plan zajęć i dowiedzieć się czy teraz są dwie gwiazdki czy też jedna.
Koncert Power of Trinity w Polmozbycie się szykuje! Wpadajcie na Al. Hallera 132 (z tyłu budynku) po bilety! Koncert 2.12.12, ale już się jaram jak nie wiem co!
11.11.12 mamy Hurraguna, a 18.11.12, jeżeli pamięć mnie nie myli to zagra Ocean! :D
Czemu ''L'' w nawiasie? Nie, nie jestem lechistką, ani żadnym innym badziewiakiem, ale sentyment mi tak nakazał.





Yeah.

poniedziałek, 29 października 2012

Kluczy milion.

Śnieżu, broisz ostatnio. Poukładaj sobie w głowie, zamiast robić co popadnie, co ci neurony na myśl przyniosą. Nie słucham innych, więc czemu bym miała siebie. Pff.
Ojej. Kolejna piosenka, która sprawia, że dziwny spokój ogarnia mój umysł. Uwielbiam. Może przestanę robić wjazdu na psychikę moim współlokatorkom piosenką Eye of the tiger.
W dziwnym miejscu jestem. Widzę, co za mną, ale tak strasznie ciężko jest spojrzeć chociaż metr do  przodu. Coś poszło nie tak, ale trudno jest przypomnieć sobie w czym ten sęk utkwił. Takie uczucie, ale to niedobre, niby idziesz do przodu, ale stanąłeś w miejscu. Fatamorgana metaforyczna. Obolałe nogi zdają się być w tym przypadku czymś przyjemnym. Zdaje się, że nic z tym nie robię. Chodzę i wchodzę w co popadnie, w ręku kluczy milion, połowę zgubię, jedna czwarta nie pasuje, a i z tego połowy nie będzie mi się chciało spróbować. Chociaż...

      Taka mała zmiana we mnie zaszła. Nie mam pojęcia do czego to doprowadzi.






Teraz tylko szare korytarze, papierosy, błędy.
Coś mi pokazują, w dupie mam te dokumenty.
Gadam bez przerwy, słucha jakiś uśmiechnięty typ.
Mówili, że kręciłeś, oni wykręcili ciebie w mig...
                                         I nie będziesz sam.
Masia - Kluczy milion. Polecam.

niedziela, 14 października 2012

Idealny plan na życie.

Minęły 2 tygodnie od kiedy nie byłam w Czersku. Jakby nie patrzeć to kupa czasu, ze względu na to, że nigdy tak długo, bez przerwy, nie byłam w tym małym miasteczku. Nie powiem, Gdańsk zachwyca, a raczej wydaje się być w porządku miastem. Ostatnio miałam nawet okazje pozwiedzać, gdyż poranny brak kawy sprawia, że jadę tramwajem w drugą stronę. Ale to tylko ja, czyż nie? Niesamowitym fartem było, że zdążyłam na wykład, co więcej musiałam jeszcze czekać, gdyż profesor miał drobny problem ze sprzętem.
Już nawet przyzwyczaiłam się do wstawania o 6 rano (tak, UG nie daje pospać), co nie znaczy, że idę spać już o 22. Zazwyczaj są to okolice 24-01. Pamiętam jeszcze jak spałam po 12h dziennie. Nie powiem, że przy takim planie dnia mam więcej czasu na COŚ. Cokolwiek. Wszystko.
Przez cokolwiek rozumiem oczywiście łączenie pracy ze szkoła i trochę czasu dla siebie, choć jest go mało. Praca - Polmozbyt, tak Śniegowi się pofarciło. Trochę informacji wstępnych - nowo otwarty klub z Gdańsku, znajdujący się na Hallera 132, z tyłu budynku. Klub się dopiero rozkręca, więc mam nadzieję, że niedługo odwiedzać nas będzie większa liczba osób, bo uważam, ze naprawdę warto. Pewnie wiele osób się przestraszyło, że to lokal dla zamkniętego grona osób, ale wcale tak nie jest :) Fejsbókowy link podsyłam. Niedługo Halloween w Polmozbycie, ma być i Lipali i mnóstwo innych rzeczy. Wspomnę o ekipie, bo też mam się czym tu pochwalić :) I wszystkim innym bym mogła.
Teraz chwila dla siebie, nowy sezon Supernatural się zaczął, więc wykorzystam ten moment.





Nie mam sensowniejszego zdjęcia niż mnie, mało ogarniętej mnie.
Aloha from Gdańsk.

niedziela, 23 września 2012

100.000 jednakowych.

Ból nadgarstka staje się normą, jednakże nie chciałabym, by było tak zawsze. Chcąc - nie chcąc, przy poprawianiu/robieniu dredów jest to strasznie uciążliwe. Do tego najprawdopodobniej w piątek idę do pracy i tutaj również nadgarstek staje się niezbędny.
Gdańsk pełną parą, ale staram się spędzić jak najwięcej czasu w Czersku. Dlatego też pojawię się tam dopiero w czwartek/piątek jakby ktoś pytał. Ominie mnie osiemnastka brata - szczerze ubolewam nad tym, w końcu jest on moim jedynym bratem. I Mami Gabi też by się przydała jakaś pomoc. Przecież całkiem niedawno moja osiemnastka była...
Boję się moich myśli, szczególnie tych wzbudzonych procentami. Niby spoko, ale jednak nie.


"Całą noc nie mogłem spać
Amfetamina ma gorzki smak."


Niech będzie Bedu, bo akurat napisał.

piątek, 14 września 2012

r 3VO_| ution.

Mieliście kiedyś ochotę się zakochać?
Hm, chyba to ten z wieczorów, kiedy mam na to ochotę. A już w ogóle słuchając tej piosenki. To takie świadome pchanie się w kłopoty - taka moja opinia. Na szczęście i nieszczęście moje posiadam taką wiedzę.

Być może przeżywam właśnie ostatni weekend w Czersku. Za tydzień zacznie się praca, potem dojdzie szkoła, a potem tysiąc innych rzeczy. Cieszę się, że to wszystko wreszcie się ruszyło, ze ruszyłam się ja. A jeszcze większym szczęściem (ale tylko dnia dzisiejszego) jest, to że mam ochotę i czas przysiąść dłużej przy blogspocie. Nie będę udawać, że trochę to zaniedbałam, gdyż ostatnia notka (bodajże zwykły jpg w internecie znaleziony) to był szczyt moich możliwości. Morena nasza niespodzianki nam robi, czasem prąd wyłączy, wody nie da, internetu tym bardziej, ale nie chcę się usprawiedliwiać pierdołami.

Mały kaszel się u mnie pojawił, teraz dziwnie ciepło i zimno mi. Całe wakacje bez kichnięcia, więc czemu nie chorować jesienią? I tak dumna jestem, ale jednocześnie zaniepokojona, dmucham na zimne.

Macie moją nutkę:

"Your love is life saving
you always catch me when I fall"


I gratis znad morza!

środa, 5 września 2012

Gedanensis!

Gdańsk, dzień trzeci.
Będziemy miały co jeść. Mieszkanie coraz bardziej jest "nasze". Jest jeszcze trochę do upiększenia, typu poprawienie krzywego karnisza, ale damy rade. Czekamy na przybycie Myrka. Na pewno usłyszymy jej samolot, bo co jakiś czas przelatują nad nami (niedaleko mamy lotnisko). Mieszkanie dobrze zlokalizowanie, mała galeria, Carrefour, Lidl, Netto, Tesco. Poza tym mamy wokół dużo znajomych. Dziś przypadkowo w Lidlu wpadliśmy na Szymona. Tak, tego, co 3 lata na historii ze mną siedział.
Mimo wszystko jest tu trochę nudno - bez pracy i szkoły nie da się znaleźć tyle zajęć, co by czas wypełnić. W piątek zjeżdżamy do Czerska najprawdopodobniej. Ale w poniedziałek wracamy.
Mogłabym coś mądrego napisać, więc ostrzegę Was przed Tesco na Morenie, bo tam źli ludzie są.
Tak się wypełnia czas tutaj.
- Ej, jak inaczej napisać sport?
- Nie wiem, WF?
- Ale na cztery litery.
- No to pisz 'W-U-E-F".

Tak odkryliśmy galerię.
 Ah. Pela rozgadała się z Pięknych, więc idę okupować internet dalej.
Love.

sobota, 25 sierpnia 2012

r 3VO_| ution.

Czasem to, co dostajesz, jest lepsze niż to, czego chciałeś.
Ale jeszcze częściej dzieje się na odwrót i w pięknym, estetycznym, wręcz misternym opakowaniu dostaje się gówno. Z ludźmi też tak czasem jest, nieprawdaż? Realia uderzają Cię w twarz w najmniej oczekiwanym momencie i w najboleśniejsze miejsce. I co wtedy? To już zależy. Zależy od tego, czy masz do kogo zadzwonić o drugiej w nocy. Myślę, że mam kilka takich osób. Na pewno mam.

Misja mieszkanie zakończona sukcesem. Jestem zadowolona. "Zobacz, ta świeczka by pasowała do nas do pokoju" - czyli fobie związane z nowym lokum już się pojawiły. Nie mogę się doczekać!







A tutaj jedno z najlepszych wspomnień tego lata! :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

r 3VO_| ution.

Chyba nie lubię takich sytuacji. ba, na pewno ich nie lubię, ale od jakiegoś czasu są one codziennością. Zab jak bolał, tak boli, a dentystka na urlopie. Nie, nie pójdę do innej.
To już jutro. Mieszkanie. Sierpień za szybko mi przeleciał miedzy palcami. Moze nie aż tak przeleciał, bo co nieco z tego mam. Te wakacje z pewnoscia byly inne niz wszystkie. Ba, nadal są inne. Chyba już wszystko się zmieni. Ja przede wszystkim.

Kiedys, nieprawda.







"Ile Cię trzeba dotknąć razy żeby się człowiek poparzył?
Ale tak żeby już więcej ani razu
Żeby już więcej za nic
Żeby już więcej nie miał odwagi?"

piątek, 17 sierpnia 2012

r 3VO_| ution.

Zauważyłam, że nie tylko charakter odziedziczyłam po tacie. Moje zdolności bywają autodestrukcyjne. Czas wziąć się w garść i jakoś tak do porządku doprowadzić. W głośnikach Deep Purple, w zakładkach oferty mieszkań. Mam wrażenie, że łatwo nam to pójdzie. Z resztą, od jakiegoś czasu wszystko mi łatwiej przychodzi.
Przygotowuję się psychicznie do operacji. Tak, wreszcie nastąpił ten dzień, kiedy nie zostaje nic innego jak uzgodnić termin. W tym przypadku, im szybciej, tym lepiej. Ale jeszcze gorzej się czuję jak pomyślę, że czekają mnie 3 takie operacje.
Moja szaro-kolorowa rzeczywistość.






Dredy zmieniają się w mgnieniu oka, miedziano-różowe na dzień dzisiejszy :)

PS: Nie umieram, jeszcze.

Kliknij, zobacz, udostępnij!

wtorek, 14 sierpnia 2012

Morowe Panny


 Przesłuchaj sobie najpierw :)


Nie będę zaprzeczać, że ostatnio w głowie bałagan mam. Powoli przygotowuje się na studia, a co się z tym wiąże - zeszyty, a przede wszystkim nowe mieszkanie. Dobrze będzie się "usamodzielnić" - w cudzysłowie, bo nadal w jakimś stopniu będę uzależniona od rodziców. Ale uwolnię się od siostrzanych krzyków, które od dłuższego czasu odbijają się echem po całym pokoju. Mała królowa się z niej robi. Bębenek? Mówisz i masz. Harmonijka? Oczywiście! Zestaw do karaoke? Listonosz już niesie. Żeby uświadomić Wam różnicę pomiędzy mną, a nią - Mamo, potrzebuję jakiś mały piórnik do długopisów, tamten jest zawalony przyborami dreadmaker'a. - Wstrzymaj się jeszcze.
Wiem, że to głupie, ale jednak boli ta różnica w naszym wychowaniu, tym bardziej, ze piórnik to kwestia 10zł, a takie karaoke 50. Dobra, nie ważne.
Ostatnio dreadowo dookoła. Tu poprawki, tam nowe, a tu jeszcze coś innego.Nie, nie narzekam, wręcz przeciwnie - sprawa mi to radość. Chociaż boli brak moich ulubionych szydełek (rozmiar ma znaczenie w tym przypadku ;p)
Idę do Nie z tego świata.

Pierwsze zdobycze.

Ot, taki miły Pan, który też miał dredy kiedyś :)

"Zamiast się kochać z sobą - kochają w Warszawie"

czwartek, 9 sierpnia 2012

Kołysanka.

Dziwne uczucie, kiedy Twoje zabawy z dzieciństwa, Twoje wymysły i wyobrażenia stają się po części realne. Ale tylko po części, bo przecież nie zawsze wszystko idzie tak jak planowaliśmy (nawet jeśli to tylko jakaś drobnostka).
Dziś samotny wieczór, bo patriotyczne dredzioszki umyte, a zważywszy na chorobę, która mnie nawiedziła tej zimy, wolę się nie narażać. No i Jang daleko. Mam nadzieję, że wróci cała, zdrowa i uśmiechnięta. A w tej samotności kawa i dobra nuta na youtube, już dawno straciłam cierpliwość do wyszukiwania tego, czego chcę posłuchać w odtwarzaczu.
Dzisiaj Nickelback, a polecę Wam to nie ze względu na częstotliwość słyszenia tego w radiu, ale na niesamowity teledysk.


Spokojnej nocy, bez snów takich, jakie dzisiaj mnie nawiedziły.

"So just give it one more try to a lullaby
And turn this up on the radio
If you can hear me now I'm reaching out
To let you know that you're not alone"

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Niagara

Woodstock - zaliczony i to mega pozytywnie! Kocham tych ludzi, to miejsce, tą muzykę. Ale najważniejszą rzeczą był ten przedsmak tego co mnie czeka na studiach z Klaudią :) Tak, myślę, że to będzie wspaniały czas. Ale o Woodstocku mowa. Damian Marley, Marika i inni. Niesamowite.W sumie to wszystko wyszło na plusie, nie licząc owej Niagary. Otóż po deszczu zaskoczyła nas ogromna fala wody. Już się cieszyliśmy, ze przestało padać, kiedy pod nasze namioty popłynęła ogromna struga wody. I tak oto zalało nam dosłownie wszystko - oprócz aparatu i jednego śpiwora. Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy przygarnęli nas na tą ostatnią noc.
Za duzo do mówienia, wolę zalać Was zdjęciami. Co prawda większość na fejsa już wrzuciłam, ale nikt się nie będzie czepiał mam nadzieję.

Pan, który zbierał na ciało.


Wieża odbiór! Przypadkowo ustawieni wzrostem :)

Veni, vidi, vici.

Alternatywna miejscówka na domówkę.

Brudasy przy umywalkach.

Ba dum tssss.

Drapanko.



Dancing queens.

Kocham :*

Hey man, look at me rockin' out!

D.M. <3

Bedu o 2 nad ranem.

Pranie :)

Hare Kryszna.



A oto nasza cudowna Niagara!


środa, 1 sierpnia 2012

Piękny tydzień, prawda?

Koncert był. Jestem dumna z tego wydarzenia, nawet nie wiecie jak.
Paragraf 51 spisał się nieźle :) Szczególnie utrwalił mi się kawałek o dziewczynie bez nogi.  Jak to było? Dziewczyna o perłowych włosach, bez zęba na przedzie, z małymi cyckami a do tego bez lewej nogi :) Mam nadzieję, że chłopakom też się podobało.
Mandrake's Monster dali świetny występ! Kontakt z publicznością - rewelacja! Widzieliście kiedyś wokalistę, który wbiega w pogo z mikrofonem i śpiewając tańczy razem z resztą? Albo jak cały zespół wybiega w trakcie piosenki po to, by zrobić sobie zdjęcie z publicznością? Do tego - nie spodziewałam się, że oni tak dobrze grają :) Dwie piosenki na internecie to jednak nie jest wystarczająco, by poznać zespół. Do tego byli całkiem sympatyczni!
Jestem trochę zawiedziona frekwencją. Liczyłam na trochę więcej osób, ale Ci, na których mi zależało byli. Więc było dobrze! Nie mam na co narzekać.
Chyba mam dość języka angielskiego na długi, długi czas. Już dawno nie rozmawiałam w tym języku, więc teraz dwudniowa dawka angielszczyzny dała mi się we znaki. Ale jestem dumna z siebie. W trakcie koncertu podszedł do mnie kolega z dawnej klasy i rzekł: jak to możliwe, że ty, po angielskim podstawowym, dogadujesz się sto razy lepiej niż ja po rozszerzonym? Tak, chwale się teraz.
Misja "nauczyć Holendrów podstawowych polskich zwrotów" zakończona sukcesem. Wiedzą jak powiedzieć "piwo" lub "dwa piwa", znają "na zdrowie!"... No i oczywiście nasze polskie "kurwa" nie jest im obce! Ale znali to, zanim przyjechali do Czerska. I ja się parę słówek z holenderskiego nauczyłam.
Jestem zażenowana postawą pewnego "fana". Jak nie rozumiem jak mały móżdżek trzeba mieć, żeby robić takie rzeczy. Jakie? Po pierwsze źle tłumaczyć innych z polskiego na angielski. Czysta, chamska złośliwość. Jeszcze żeby ten angielski był jakiś lepszy, niż podstawowe zwroty. Ale bardziej przeraziło mnie to, że powiedziano niektórym osobom z zespołu, że zaprowadzamy ich do domu, by ich wykorzystać. Tak, dobrze słyszycie. Trójka się trochę przestraszyła i postanowili się zawrócić i spać w samochodzie. A my chcieliśmy tego uniknąć i dać chłopakom trochę bardziej wygodne spanie. Tak, organizuję koncert z przyjaciółmi, by obcych ludzi do łóżka zaciągnąć. Bywają i takie przypadki. Nauczka? Z pewnością jakaś by się przydała.

Ruszam dalej. Gdzie? Na Woodstock oczywiście! Harmonogram z Klaudią ogarnięty, wszystko inne raczej też. Jest kilka zespołów, których nie mogę sobie odpuścić.
To będzie piękny tydzień.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Wyrosło prosto.

Chwila trzeźwości umysłu, czyli to, czego mi najbardziej brakowało. Wydawać by się mogło, że trwać będzie to już zawsze, ale znam siebie. A może jednak chodzi tu o niewiedzę. To chyba ten deszcz, który wraz z upragnionym chłodem, wniósł coś więcej.
Mimo wszystko, najważniejsze to jest mieć przy sobie tą garstkę ludzi, ale taką śniegową garstkę. Przecież trudno jest ogarnąć tłumy, ale wbrew pozorom, to właśnie te małe cząstki potrafią zdziałać więcej. Więcej mieć pod kontrolą. Ludzi, emocji, wspomnień, planów.


Śpiewaj mi jeszcze.

czwartek, 26 lipca 2012

Prawdziwe powietrze

Patrząc na to, co się dzieje za oknem, skłonna jestem pokochać zimne prysznice. Na ciele majteczki i góra od stroju kąpielowego. Strój Ewy jest kuszący, biorąc pod uwagę, że nie ma nikogo w domu. W życiu do przodu, organizacja koncertu - mogłabym to pokochać. Chciałabym by wszystko się udało, by ludzie mówili, że to był dobry koncert.
Dzisiaj me ciało będzie płótnem - ponownie. Ale też skorzystam z największej zalety Wiela, czyli jezioro. Może wreszcie pozbędę się tej albinoskiej skóry na brzuchu - ręce już nie zaliczają się do tego koloru.
Byłam w Berlinie - kocham spontaniczne wyjazdy. Było zabawnie, choc droga była męcząca - szczególnie podróż powrotna przez Polskę, gdzie każdą dziurę w asfalcie czujesz po stokroć. Mamy nowego kolegę - ochrzciliśmy go imieniem Jezus (fanatyków religijnych uprzedzam, ze to nie jest żadna wrzuta czy coś - od tak nam to imie przypasowało). I prawidzwe tureckie kebaby też były - coś niesamowitego. Choć nie sam kebab sprawił  mi tyle radości co pan tam sprzedający - turek, mówiący po niemiecku, ale poznał nas - małych polaczków i życzył nam "smacznego" w naszym ojczystym języku. A nawet "do widzenia" powiedział. Strasznie miłe uczucie.
No i moja największa radość - dowiedzenie pola woodstockowego. Praca wre, sceny pojawiają się w mgnieniu oka - brakuje już tylko ASP i folkowej. Nawet wóz Hare Kriszny juz był. No i pierwsi woodstockowicze! Trzeba niesamowicie kochać ten festiwal, by byc tam tydzień i dwa dni wcześniej. Wspomnienia wróciły w tym samym tempie, jak znikają w "Faceci w czerni". Tam mieliśmy namiot, stamtąd oglądałam koncert Raggafaya, tu było bungie, a tam stał najczyściejszy toi-toi. I jak tu nie chcieć wrócić w tamto miejsce?
Ale nie miejsce jest ważne, lecz ludzie.

Na zakończenie dowód mojego pobytu - w tle rozkładająca się duża scena. Pierwszy plan - moja zmęczona mordka. Chcę tam być.
Ej, przytyłam! Tak bardzo się cieszę! Choć to tylko 2kg, ale po relacjach ludzi wystarczy, by było to zauważalne.


"Skąd obojętność która każe mi stać?
Kiedy chciałbym pobiec za Tobą ...
Prawdziwe słowa i emocje jak te, które wiążą mi gardło i serce.

Nie umiem powiedzieć tego, że wciąż jesteś dla mnie prawdziwym powietrzem."

A bo mi się podoba.

                                              Aloha from Czersk!

niedziela, 22 lipca 2012

Baqaa

"Poczekaj na mnie trochę, pakuję wrażeń torbę
Za duże przywiązanie do dłoni, piersi, bioder
Ogromny głód oddychania, śniadania i kolacje
Tak lubię spać, chcę się kochać, chce mylić się i mieć rację." 


Jak ja nienawidzę tych nocy, kiedy serce bombarduje rozum tysiącem pytań, a w finale i tak nie ma zwycięzcy. Spoglądam wtedy w górę i zastanawiam się jakim idiotą trzeba być by tak to sobie wszystko rozplanować. Jestem idiotką, myślę nie czując, czuję nie myśląc.

piątek, 20 lipca 2012

Nie planuj, nie żałuj.

Zarys przyszłości stał się dla mnie bardziej widoczny. Nie będę ukrywać, że wydaje się być pięknym i magicznym czasem. Bo przecież nie miejsce jest ważne, a ludzie. Wiem, że czeka nas jeszcze trochę pracy, zanim dojdziemy do tego momentu, na którego myśl robi mi się ciepło w brzuszku, a na twarzy pojawia się przyjemny uśmiech (robiący przyjemnie w głowie).
Lubię planować i nie lubię rzeczy zaplanowanych. Kolejna sprzeczność mojej osobistości. Lubię wiedzieć to, co ma się stać za jakiś miesiąc, dwa, ale z pewnością preferuję niewiedze związaną z tym, co robię dzisiejszego wieczoru. W planach Osieczna, ale nie na długo. Okropnie źle mi z tym, że coraz mniej tęsknie za tym miejscem. Przecież większość życia właśnie tam spędziłam. I mimo tych wszystkich ludzi (większości ludzi - poprawka), to miejsce ma swoje uroki. Jest baza, jest Szycen Plac (nie wiem do tej pory jak się to pisze), jest Azyl, Fontanna, Stadion i tuzin innych miejsc, których nazwy kojarzy tylko młodsza część mieszkańców.
Hm, jak zwykle znalazłam sobie wymówkę, by "nic" nie robić. Dzisiaj dredów moich czas - przyda sie im dokręcenie i jazda po długości.
A chwaliłam się, że odkryłam nowy sposób na poprawienie po długości dredów? Zero szydełka i bólu. Zrobię niedługo turtorial i zamieszczę na naszym blogu.
Siedem fredków za mną, ponad 20 jeszcze czeka, więc nie tracę czasu.

Euro :)



wtorek, 17 lipca 2012

Dziecko Ziemi

Właśnie skończyłam myć ręce, po moim napadzie weny twórczej. Cóż, nie powiem, że wolałabym gdyby się ona na pisaniu skupiła, ale ta forma też jest dobra. Nie powiem, że wyszło to co dokładnie w głowie mi siedziało, ale też nie jestem zbyt zawiedziona. Kojarzy mi się to z pewnym teledyskiem, który niedawno widziałam, jak wszystko wokół bohatera, począwszy od jego myśli zaczęło nabierać kolorów. Fajnie by tak móc wszystkich zarazić pełnym kolorów i cudów na kiju pomysłach.

Mina i niebieska cera są zamierzone. Bo to chusta jest ważna. No i dredy, macie mnie.
I kolejna piękna noc z moimi Słońcami. A najcudowniejsze jest to, ze kiedy leci u mnie piosenka z poprzedniego postu, pojawia się to oto zdjęcie:

Kochana PomoRuletka. Ale sezon pierwszy (dla niektórych drugi, z tego co wiem). Sezon drugi (właściwy dla mnie) znalazł się tu:
Osieczna też tam była :)
 Oprócz "analogowego" rysowania, to drugie cyfrowe też mi się udzieliło.
 Nie, nie była to piosenka "Jedzie pociąg z daleka"

See that girl, watch the scene, diggin' the dancing queen.

Przypomniało mi się, jak w Kamieniołomach raz zostałam nazwana Dzieckiem Ziemi. Jedyne przezwisko, na którego dźwięk się uśmiechałam.



Wayward boy.

niedziela, 15 lipca 2012

Rób, co słuszne.

Zwykła suknia, a potrafi niesamowicie poprawić nastrój kobiecie. Hm, chociaż minął on całkiem niedawno, ale to przez pogodę, która jest ostatnio bardzo zmienna. Po deszczu wyszło słońce, tylko po to, by później ustąpić miejsca tornado. Zniszczyło to, co ładne, nawet odebrało życie jednej osobie. Pięknie po prostu. Jeszcze Śnieg mamy w lipcu. Ale to chyba plus.
Jutro Gdańsk z moim Yang'em. Obieramy życiowe kierunki, które i tak nie będą miały nic wspólnego z tym, czemu oddamy się za parę-paręnaście lat. Wiem to dobrze i wszyscy inni też wiedzą, ale jakoś tak trudno jest nic nie robić i czekać, aż ten wielki plan sam przyjdzie. Przynajmniej mi by było ciężko. Przeżyłam już chwilę swojej wegetacji i nie chciałabym znowu do tego wracać. Cieszę się, że ruszyłam o pół kroku na przód, ale być może to tylko takie moje urojenia.
Kocham budzić się przy niej. Kocham narzekać na za głośne samochody i słońce, które - wierzcie lub nie - też za głośno świeci. I spędzać czas z nią, chociaż nie jest to dobre dla naszego stanu psychicznego. Ale zdarzają się i te dobre strony naszego obcowania ze sobą w pełniejszym wymiarze - Dready, czyli dredy.  Proszę. Nie pytajcie się skąd taki tytuł, bo sama nie mam pojęcia jak to na trzeźwo wyszło. Ale wreszcie nasz plan założeniowy co do upublicznienia naszej pracy się ziścił. Jeszcze tylko "za to co zawsze" i ... chwilo trwaj wiecznie. Zapomniałabym - nie obrazimy się, jeżeli będziecie upubliczniać naszego bloga :)
Świeczek mi brak, czuję się z tym źle.

Nie, tym razem nie zamęczam Was Emeli S.

"When she was just a girl
She expected the world
But it flew away from her reach, so
She ran away in her sleep
And dreamed of
Paradise...
Every time she closed her eyes."

To ja, to ja, to ja
          Chcę już inny dzień.


czwartek, 12 lipca 2012

Nijako-tako.

Ta zmienność za oknem idealnie oddaje moje ostatnie wahania humoru. Czuję w sobie pewien pierwiastek strachu, który wiąże się z tym, czego dziś się dowiedziałam, ale jednocześnie o zwoje mózgowe obija się (zupełnie tak jak na starych wygaszaczach) klocek z napisem "fuck it". Przyszła studentka geografii, witam. I nic poza tym. Chociaż nie obiecuję sobie, że ta zeszłoroczna obojętność się powtórzy. Zgniłej wisienki na torcie dodała dzisiejsza wizyta u fotografa, który bez mojej wiedzy zaczął przerabiać zwykłe zdjęcie legitymacyjne. Tak więc od dzisiaj mam złote dredy, zajebiście ciemne oczy i przepiękne (olaboga) różowe usta. Niech to szlag. Chyba w przyszłości sama będę sobie robić takie zdjęcia. W sensie legitymacyjne.
Dziś pewnie znowu kręgle z Nimi. Lubię spędzać tak czas. Ale zanim to nastąpi poprawie sobie humor czymś innym.

Wystarczy.

Nie tylko humoru zmienność, uczuć też zmienność przeżywam. Nie lubię siebie za to.


poniedziałek, 9 lipca 2012

Piękna pułapka.

- Widzisz ile kobieta musi się nacierpieć żeby ładnie wyglądać? - zaczęła rozmowę Mama, podczas bolesnego depilowania mi brwi.
- Ale ja nie muszę tego robić!
- To czemu to robisz?
- Chcę zrobić eksperyment.
- Jaki?
- Przekroczyć pewne granice.
- A co to za granice?
- Zajebistości.

Moja nieskromność jest czasem zatrważająca, ale kto zna, zrozumie, że wcale tak nie jest
 Dziś wyjątkowy dzień, dzień sprawiania sobie drobnych przyjemności. W ten sposób moja szafa się wzbogaciła o parę nowych ciuszków. Ostatnio w brązach gustuje, więc ten kolor przeważał w koszyku. Nie mogło też zabraknąć mnie w Pracowni pod lwem, biżu czekało. Chwila dla podniebienia, racuchy całkiem smaczne wyszły. Jak Tata chwali, to inaczej być nie może. Domowe spa i... I blogspot oczywiście z wysublimowanym głosem Emeli Sande, która od dłuższego czasu siedzi mi w głowie. No tak, kawa i świeczki zapachowe.
Do Afryki mi się tęskni. Hm, "tęskni" to złe słowo, aczkolwiek pasujące. Nigdy tam nie byłam, ale jakoś tak ciągnie mnie w tamtą stronę. Może kiedyś.
Pozbyłam się grzywki, czuję się lepszym człowiekiem. Uwielbiam fakt, że niewiele mi potrzeba do osiągnięcia pewnego poziomu zadowolenia z życia. Zaraziłabym tą cechą całą ludzkość - gdybym mogła wypowiedzieć kiedyś jedno życzenie, które stało by się realne. Za dużo mojego Yang'a, składnia staje się czymś odległym.

Ostatnia noc przed kamieniołomem.




"Cause when you've given up.
When no matter what you do it's never good enough.
When you never thought that it could ever get this tough,
Thats when you feel my kind of love."


Cytaty oczywiście, bez tego nie byłoby mnie.