Jeśli przeanalizować wszystkie znaki, które stawiano przede mną ostatniego tygodnia to... Tak, mogłaś się tego spodziewać. Zadzwoniła do mnie "jedyna Twoja przyjaciółka", chwaląc się, że znalazła w szafie ze skarpetkami jej partnera pierścionek zaręczynowy.
I tak oto spędziłam tydzień wisząc z nią na telefonie i słuchając jaka to jest szczęśliwa, jak to jej marzenia się spełniają i jaki to świat jest wspaniały. Dla mnie świat się nie zmienił, jedna osoba szczęśliwsza po ziemi chodziła. Fajnie.
Pewnego razu Mama wzięła mnie na rozmowę. "Weź się ogarnij dziewczyno, bo nie chce się ciebie słuchać" - powiedziała, a ja zrobiłam moją ulubioną i najczęstszą minę w stylu "o co ci znowu chodzi kobieto". Wyskoczyła z tym jak Filip z konopi, jak żołnierz z okopu, jak chomik z kołowrotka. Wtedy też dowiedziałam się, że widać na mojej twarzy zazdrość niczym ten tatuaż z nadgarstka. Choćbym miała długi rękaw, to i tak wystaje. Zrozumiałam
Nieważne.
Jestem zaręczona.
Jestem szczęśliwa.