Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

środa, 28 marca 2012

Jak dostać apartament.

Temat na topie, z pewnością, zaraz obok katastrofy smoleńskiej.
Najpierw usłyszeliśmy o tym, że ktoś porwał 6-cio miesięczną dziewczynkę. Matka płacze, prosi by ja oddać, miliony ogłoszeń w milionach polskich miast, ba, nawet zdjęcia małej dziewczynki za granice poszły. Nawet ja się tym trochę przejęłam. Mami Gabi mówi: spójrz w jej oczy, ona kłamie.
Nie mieści mi się w głowie, jak można do czegoś takiego dopuścić. W sensie... Gdybym miała dziecko, pewnie bałabym się komuś innemu w ręce dać, w trosce o jego zdrowie tudzież życie. No ale zdarza się. Ale nie słyszałam jeszcze, by ktoś poszedł od razu zakopać dziecko gdzieś pod głazami. I zapomnieć, gdzie się zakopało. Myślałam, że to trzeba po karetkę zadzwonić, widocznie nie. Prawie bym zapomniała o tym, że trzeba skłamać, że dziecko zostało porwane, stworzyć nawet portret porywacza, dać wywiad do telewizji krzycząc "oddajcie mi Madzię!"
Chyba większy szok przeżyłam, jak dowiedziałam się, że jako karę, rodzice dziewczynki dostaną dostanie życie w apartamencie. Będzie on opłacany z pieniędzy podatników.
Polska krajem absurdu. Jakieś wątpliwości?
Zaczynam myśleć o kandydaturze na prezydenta bądź o emigracji.

sobota, 24 marca 2012

LonelyDay

Moje zdrowie to jedna wielka niewiadoma. Teraz grypa - jakbym nie miała dość tabletek. Na szczęście obyło się bez antybiotyku. Tego chyba by mój organizm nie przyjął.
Dni spędzam na oglądaniu serialów, w międzyczasie przeglądam seriale. Od czasu do czasu ktoś przyjdzie, by dredy poprawić. Jednym słowem nic produktywnego. Na nic nie mam chęci, na nic nie mam ochoty. I tak cały czas.
Czuję, że rdzewieje. Ja, ogólny kształt mnie, bo w moim mózgu nieustanna wojna myśli. Zwracam uwagę na drobne rzeczy i nimi sobie zaprzątam głowę. Wykończy mnie to kiedyś.
Czas się ubrać.
Such a lonely day.

sobota, 17 marca 2012

Kalifornizacja

          Jeśli jest Ci teraz dobrze, wiedz, że prędzej czy później, wszystko się zjebie. Nie, nie myśl o tym, ale wiedz to. Nie ma sensu przejmować się tym, czego teraz nie ma. Martwiąc się na zapas, szczęście ucieka Ci między palcami. Musisz to zrozumieć. Chwytaj dzień, mówiąc wprost. Naucz się tak żyć.
         Jestem teraz właśnie w tym momencie. Było dobrze, wiesz, bez rewelacji, ale nie było źle. Można było ponarzekać na parę rzeczy, ale w gruncie rzeczy, nie zwracało się na nie uwagi. Teraz biję w głowę za to, że zapomniałam o tym fakcie, że życie jest cholerną sinusoidą. Tak więc, tendencja spadkowa i wiem, że za moment będzie jeszcze gorzej. To uczucie, kiedy rozpierdala się wszystko, a Ty możesz tylko patrzeć, bo wiesz, bo jesteś pewien, że nic nie zdziałasz. Mam ochotę iść do przodu, aczkolwiek dane mi jest jedynie stać i czekać. Czekanie jest najgorsze. Poranek nie niesie ze sobą nic dobrego, a noc jest jednym wielkim rozczarowaniem. Z papierosem w roli głównej, bo jakoś on jedyny nabrał sensu.
          Na początku robiłam to z nudów. Wiesz, oglądanie tego serialu. Z początku banalny – zawsze za głównym bohaterem widzę jakąś wyidealizowaną postać, którą autor chciałby być. Tak miałam i teraz. Widocznie ktoś chciał, by laski wskakiwały mu do łóżka na zawołanie, wytworne whisky samo wlewało się do szklanki, a kasa sama by rosła na koncie. No i talent do czegokolwiek. Tak to jest, ze chcielibyśmy być kimś innym, kimś lepszym. Ale jeszcze zaskoczeniem dla mnie było dogłębne poznanie innej postaci – tej stojącej obok głównego bohatera. Miłości Jego Życia, którą ciągle ranił, wskakując do łóżka coraz to większej liczbie kobiet, wpychając się w tarapaty, z którymi i ona musiała żyć.  Odchodziła i wracała. Zawsze wracała, zawsze mógł na nią liczyć. I myślałam sobie: Boże, jaka ona beznadziejna. Jakby tak po prostu nie mogła dać sobie z tym spokoju, olać to i raz na zawsze zaznać spokoju. Zawsze się na nim zawodzi, zostaje zraniona, płacze, a potem… Wybacza. Nie polubiłam jej. Może nie o lubienie tu chodzi, ale o pewne uczucie poirytowania. W raz z którymś odcinków zrozumiałam, że… Cholera, przecież ona to ja. Spójrz na nią, ona to ja…
           Teraz już mam usprawiedliwienie na swoje zachowanie. I zaczęłam się z tym dobrze czuć. Nie, nie muszę Ci tłumaczyć, czemu tak robię. To po prostu ja, to po prostu jest we mnie. Jeśli Ci na mnie zależy, zrozumiesz to. Grunt to także zaakceptowanie siebie. Plus eliminacja tego, czego w sobie nienawidzisz. Wtedy pofruniesz. Wiem, że jeżeli spojrzę na to z góry, z dystansem, ja sama wydam się sobie całkowicie beznadziejna. Dobrze jest żyć, wiedząc to. Aczkolwiek nie jest to zdrowe. Kiedyś sama sobie rozum w ten sposób odbiorę.
Czekam na początek reszty mojego życia. Tak szybko to nie nadejdzie, wiem. Dobrze jest mieć wtedy kogoś przy sobie. Wydaje mi się, że mam takie osoby. A raczej na pewno są. Co prawda sama przed sobą nie potrafię wyjaśnić co się dzieje, tym bardziej przed kimś, ale wiem, że koniec końców zrozumieją mój bełkot. Chciałabym, by ktoś wlazł mi do głowy i zrobił tam porządek. Od pewnego czasu mam tam syf, co więcej, robi się on coraz gorszy. Próbuję ułożyć swoje życie, ale nawet układanie playlisty mi nie wychodzi.
Czuję się beznadziejnie patrząc na większość z Was. Wydaje się, że wiecie, co chcecie w życiu robić. Ja chyba nigdy do końca nie wiedziałam. Jesteście na tych swoich studiach, uczycie się. A ja co jakiś czas przeglądam oferty coraz to różniejszych szkół i dalej utwierdzam się w tym, że nie mam perspektyw. Może i mam jakieś tam drobne marzenia, ale jest parę rzeczy, które mi je uniemożliwiają. Być może i wkrótce nie będzie mi dane marzyć.  Ale póki mogę robię to i zabijam się tym.
Chyba doszłam do takiego momentu w życiu, w którym nic mnie już nie ruszy. No może poza kilkoma rzeczami, które na placach jednej ręki policzę. Muszę znaleźć jakąś piosenkę, zawsze to robię. Taką piosenkę, co powie za mnie, co jest grane. Najlepiej taką, która jeszcze powie co mam robić. Kochanie, to jest dziki świat.
Chyba potrzebuję się do kogoś przytulić. Do kogoś, kto powie, że będzie dobrze, a ja mu uwierzę. A z wiarą teraz ciężko u mnie, dekadentyzm wtargnął mi się do głowy i wiem, co jest jego przyczyną, ale tej przyczyny zniszczyć nie umiem, nie potrafię, nie mam siły. Ciężko jest wymusić na kimś uśmiech w takim okresie. Aczkolwiek życie nauczyło mnie i tej sztuczki.
I proszę Cię, nie mów mi, że pewnie znów o jakieś pierdoły mi chodzi. Nie lubię, jak ktoś wypowiada się na tematy, o których nie ma pojęcia. Patrzę na Ciebie i w myślach, bądź tez na głos powtarzam „co ty, kurwa, wiesz, co ty wiesz…”.
Jeśli znasz mnie choć trochę, wiesz, że jestem pogodną osobą. Być może. Ale gdy zbyt dużo czasu przebywam sama ze sobą i wtedy ten uśmiech znika. Tak już na siebie wpływam, taka jestem. Szczególnie we znaki dają mi się noce. Jeśli dzień upłynął mi niesamowicie przyjemnie, noc też taka jest. Jeśli natomiast było neutralnie, lub źle, noc będzie jeszcze gorsza. Spokojna muzyka w słuchawkach, a w głowie burdel. Rozkoszny burdel i rozpieprzenie.
- Czemu piszesz? – pytasz. Nie mam pojęcia, lubię to, czuję, że mam coś więcej do powiedzenia niżeli mieści się w opisie na gadu-gadu. Lubię pisać, gdy mi źle szczególnie. Traktuję to jako rozmowę sama ze sobą. Lubię wyłożyć na stół to, co w głowie. Czasem udaje mi się to posprzątać, lecz nie zawsze. Lubię udawać, ze ktoś to czyta, że ktoś próbuję to przeanalizować, kogoś to zainteresuje. Chociaż nie zawsze tak to jest, to też wiem.
Daj mi cierpliwość.

wtorek, 13 marca 2012

Jeden problem mniej

Wczoraj stało się coś dziwnego. Przygotowywałam się do pójścia pod prysznic i zaczęłam przeglądać zdjęcia w telefonie (tak, kąpie się z telefonem). I tak natknęłam się na zdjęcia pod tytułem "parę słodkich zdjęć, którymi gardzisz". Zatrzymałam się przy jednym i stwierdziłam, ze chyba fajniejsze by było jakbym mrugnęła okiem. Postanowiłam zademonstrować to sobie przed lustrem. Chyba to było rozkojarzenie, tak, chyba właśnie to, bo udało mi się mrugnąć prawym okiem! Pewnie tak nie za bardzo jeszcze zrozumiałe to - PRAWYM OKIEM. Tak, dokładnie tym, gdzie paraliż zarządzał. Czyli mogę powiedzieć, ze jestem wyleczona. Udało się. Porażenie nerwu twarzowego zaczęło się 24 stycznia, skończyło 12 marca. Nieco ponad półtorej miesiąca.
W sumie szybko poszło. Już nawet nie pamiętam jak to było mieć ja sparaliżowaną. Ale dokładnie pamiętam tony tabletek, zastrzyków i spacerów na rehabilitacje. Chyba mam kolejny powód, by niedługo wrócić do domu na czworaka.

No i jest już pięknie, ale będzie piękniej.
Po tym szóstym dniu możemy odpocząć
Patrząc na siebie jak na bogów.
I tylko dręczyć nas będzie już tylko jedno pytanie:
gdzie będzie Eden naszych klonów?

środa, 7 marca 2012

Rejestr

Mam pewien pomysł na zniszczenie mojej wiecznej bezczynności. Jeszcze tylko parę nocy na przemyślenia i być może wezmę się za to. Teraz tęsknie za gimnazjum, kiedy to przychodziło tak łatwo, od razu, sypanie słowami jak z rękawa. Co prawda te połączone słowa nie niosły za sobą nic pożytecznego, wartego uwagi, ale były. Unsecret, tak to określiłam. Jeju, jakież to dziecinne było.
Tymczasem nadal jestem na etapie poszukiwania pracy. Co prawda, nie mogę powiedzieć, że jej nie ma tutaj, bo jest. A to na praktykę, a to z doświadczeniem... Czyli wszystko to, czego ja nie mogę. Jaki bezsens.
Południa spędzam na przeszukiwaniu kierunków studiów. Wiecie co? Niebawem będę miała te dwadzieścia lat, a ja nadal nie do końca wiem, co chce w życiu robić. Martwi mnie to, że te studia, które mi się podobają nie mają żadnej przyszłości. A to Polska właśnie, bądź magistrem, pracuj w Biedronce. W sumie praktycznie każde studia niosą za sobą to ryzyko, że nie będzie co robić potem. Koniec końców i tak zrobisz jakiś kurs i na tym będzie się opierać Twoja praca, nie na tym, co wybrałeś wcześniej. Dobre jest to, że poradziłam sobie z barierą "rób to, co spodoba się Tacie", ale czeka mnie bariera o wdzięcznej nazwie "zadowól przyszłą siebie".
Widzę, że się rozpisałam dzisiaj, a wiem, że Wy nie lubicie za dużo czytać. Więc uciekam stąd, gdyż kolejny odcinek Californication mi się załadował.
Macie zdjęcie, bo w linki też nie klikacie. Jak klikniecie w zdjęcie, to Wam się powiększy. Aloha!

niedziela, 4 marca 2012

Kumba Yo.

Trzy wdechy dla natchnienia i nagle zdajesz sobie sprawę, że uciekło.
Dreszcze wywołane pocałunkiem w kark są przyjemne, aczkolwiek na dłużą metę denerwujące. Ale nigdy nie znudzą mi się te wywołane przez wspomnienia, które rozchodzą się po całym ciele. Zamykam oczy i pozwalam im ogarnąć całą mnie - od czubka głowy po koniuszki palców.
Dziś rano poczułam wiosnę tak, jak jeszcze nigdy. Ale tą już w pełni ogarniającą okolice. Lecz zdecydowanie lepszym uczuciem było to, że w łóżku zrobiło się cieplej i tak jakby mniej miejsca. Tak, jedno z lepszych uczuć.
A na biurku niespełna opróżniona butelka po Kadarce. To też dobry widok. I dobre wspomnienia. Jakie? Ostrowite, Czarna Woda, Chojnicka. Dużo wspomnień. Obok wina popielniczka i oczywiście nieodłączna część mojego dnia - kawa. Wczorajszy skurcz zdradził mi, że powinnam ograniczyć, aczkolwiek zignorowałam go zaraz po tym, jak przeszedł.
Dobrym uczuciem jest też, że mam ochotę wziąć aparat i gdzieś pójść. Brusy w planach, więc czemu nie zabrać tam Jimmy'iego. Dawno go nie brałam nigdzie, nie zajmowałam się nim, nie gwałciłam srebrnego przycisku.
W głowie pełno planów, mam nadzieję, że się spełnią. Chciałabym. Brakuje mi tylko jednej osoby do ich zrealizowania, trochę paliwa i powszechnie znanej i pożądanej mamony.

Chcesz dobrego humoru? ŁAP!
Ja pogwałcę jeszcze Florence. Nie raz.

piątek, 2 marca 2012

Owca też cię uratuje.

Wizyta u lekarza zakończona sukcesem. Chyba można to tak nazwać, chociaż nie do końca. Twarz? Leczy się i się wyleczy! Tak się strasznie cieszę. W końcu to już miesiąc. Pozostało mi tylko do wykupienia Aspargin i Neurovit. Tak, znowu je muszę brać od początku. Ale cieszy mnie fakt, że za dwa tygodnie będę mogła odstawić Encorton. Może Mami Gabi nie jest zbyt zadowolona tym faktem, bo cieszy się jak widzi ile ja teraz jem. Półtora kilograma w tydzień to chyba mój rekord. Aczkolwiek widzę, że dane mi jest jeszcze trochę przytyć (Boże spraw, by poszło w cycki). Tak, właśnie tak działają na mnie te ostatnie tabletki. Jeden wielki głód. Póki co nie widać, gdzie to mieszczę. No i za dwa tygodnie wypiję wreszcie upragnione piwo. Nie jedno. Już Mamę Gabi powiadomiłam, że przyjdę do domu na czworaka. Zaakceptowała to. Kocham moją Mamę.
Babcia przywiozła mi dziś jakąś pościel. Właściwie kołdrę. Z owcy bodajże. Niby antyalergiczna i zapewniająca nieśmiertelność. Niestety zauważyłam, że leżąc pod nią, wszystko zaczyna mnie swędzieć. Tak, podobno antyalergiczna. Bardzo doceniam starania mojej Babci, aczkolwiek to wszystko siedzi we mnie, w moim postrzeganiu... świata i cudownych uzdrowień.
Jeden mały przeklęty gest i mam o czym myśleć wieczorami przez następne dwa tygodnie. Miły gest. Zbyt... Zbyt bardzo dający nadzieję. Znów mi w głowie siedzisz, M.

POSŁUCHAJ, TO DO CIEBIE. 

Zamiast zdjęcia, piosenka.