Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

niedziela, 29 grudnia 2013

BillieHoliday





Chyba nic więcej bym nie pragnęła, niż tego, by rok 2014 był inny, lepszy, zdecydowanie.
Bo jeśli chodzi o złe wiadomości, to rok 2013 daje mi jeszcze popalić wysyłając mojego wujka z pękniętą czaszka i krwiakiem do szpitala.
Co do tego, dodam jeszcze, że jak dowiedziałam się, karetki nie służą do tego, by zawieźć cię do szpitala wtedy, gdy jest nagła sytuacja lub wtedy, gdy nie masz innej możliwości dojazdu. Moi drodzy, karetki są elementem czysto dekoracyjnym. Nie wiedzieliście, co?

Rozglądam się za zmianami, które mogę wprowadzić w moim życiu. Może na początek naprawię swoje dredy, bo wołają o pomoc. Ale na moich, jak to Mami powtarza, trzech włosach na krzyż, mało co widać, to tylko ja widzę co się tam dzieje.
"Każda dziewczyna lub zmiany" - tak właśnie Weronika Róża mi napisała. I całkowicie się z nią zgodzę. Widzę to po sobie, mojej Mami i dziewczynach, z którymi mam kontakt.
Chyba czas się ubrać i wyruszyć po tego, który z zachodu do nas przybywa. A już jutro zobaczyć wreszcie moja drugą połówkę.


"Nothing you can say can tear me away from my guy.
Nothing you can do cause i'm stuck like glue to my guy.
I'm sticking to my guy like a stamp to a letter,
like birds of a feather, we stick together.
I'm telling you from the start, i won't be torn apart from my guy."

czwartek, 12 grudnia 2013

Keep away, far, far away.

Chyba znowu mogę zacząć myśleć swoim tokiem. Najgorsze zadanie za mną, więc czas odpocząć, spać 12h, siedzieć przed laptopem i... Zaraz, przecież wstaję o 6.00, muszę ogarnąć meteorologię, nauczyć się na geomorfologię...

Jutro o tej godzinie skończę 21 lat. I co? I nic. Zupełnie nic nie czuję z związku z tym. Może ja już zupełnie zapomniałam cokolwiek czuć.

20 dni do końca przeklętego 2013.
Jak nikt potrzebuję tego świątecznego wolnego.
Jakoś z dnia na dzień stałam się także niezdolna do utrzymywania bliższych kontaktów. Nawet nie potrafię określić kiedy tak się stało. Od tak, nagle - nie zależy mi już. Myślę, że jest to skutek uboczny przejmowania się wszystkim - oprócz przejmowania czymś z wyższego stopnia drabiny bycia mną. Oprócz jej pierwszego stopnia, wszystkie inne moje, przez lata pięknie pielęgnowane szczeble runęły i poukładałam je byle jak, na opak. Ograniczyłam się do paru osób, którzy wiedzą tylko po łepkach, co we mnie siedzi. Trzymam się na uboczu, bo tak lepiej. Nie lubię niepotrzebnych pytań, szczególnie tych trudnych. Unikam ich jak ognia, traktuję jako strzał ostrzegawczy w potylicę. Szybki unik, żeby mnie nie zniszczyło. Boję się powiedzieć co myślę, boję się pokazać jakąkolwiek emocje na twarzy, poza tą jedną, czasem udawaną, czasem wywołaną zapomnieniem. Wolę rozmawiać o kolejnym zadaniu na mnie czekającym niżeli o czymś... Sama nie wiem, bardziej głębokim. Nie mam ochoty na dalsze ciągnięcie tego wszystkiego, a może nawet i rzucenie wszystkich i zaczęcie czegoś nowego. Bluźnię.
I chciałabym by ta cholerna głowa przestała mnie boleć.

Nie jestem tym czym myślisz. Albo jestem? Albo jestem tym czym myślisz?
Nigdy przenigdy nie będziesz mógł wiedzieć. Proszę trzymaj się z daleka - trzymaj się z daleka.

czwartek, 21 listopada 2013

MagistrzePigularzu.

Wyłączyłam telewizor, nagłośniłam muzykę. Na chwile obecną mam dość tego całego odmóżdżającego bełkotu. Chociaż tej całej prze-mądrej geograficznej paplaniny też.
Czerskowe odpoczynki nie zapowiadają się zbyt obiecująco, wszak 3 semestr podobno jest najcięższym. Samoocena także na wyczerpaniu, nigdy nie spodziewałam się, że angielski będzie mi sprawiał tyle problemu i tak strasznie zniechęcał. Kserówki, wydruki projektów kosztują mnie więcej niż jedzenie.

Słońcu udzielił się mój leniwy nastrój, nie wstaje już razem ze mną, a raczej mruży mi oczy w momencie wchodzenia na uczelnię. Śnieg też nie zapowiada swojego przyjścia.

Nachodzą mnie myśli na jakieś zmiany. Ewidentnie popadłam w rutynę. Wstaję 3 godziny przed czasem, tabletki, po godzinie jedzenie, chwila odpoczynku dla żołądka, uczelnia, bieganie, kserowanie, słuchanie, powrót, szybki obiad, z powrotem do zeszytów, chwila dla TV, sen. I tak w kółko. Nie robię zupełnie nic innego, może poza co 2-3 dniowym wyjściem do Biedronki oddalonej o 10 minut pieszo.

Zdjęcie przez Veronicę zrobione:
http://nieprzytomnemysli.blogspot.com/
I wcale nie był to spacer dla przyjemności, a kolejne z zadań geografa.

I taka piosenka za mną chodzi w koło, bardziej adekwatnej nie będzie:

"Poradzić mi chciej Magistrze Pigularzu, bo chciałbym się pozbyć cierpień mych bagażu
I wiem ja co koi ból krzyża i siedzenia, poleć mi coś mocnego na ból istnienia.
Anyżowe kropelki na lęki
Czopki na nieudane związki
Kompresy na stresy
Jodyny i watki na ducha upadki
Maści na melancholii zapaści
Bańki na depresyjne poranki
Nasiadówki na wymioty od zgryzoty
Pastylki na bolączki gorączki."




niedziela, 3 listopada 2013

Untrust us.

Nie ma to jak o 22.30 przypomnieć sobie o prezentacji na jutro. I nie ma to jak nie wziąć zeszytu, w którym jest napisane o czym ma być ta prezentacja. Sama sobie daję powody do stresu. Jutrzejszy dzień będzie nim przepełniony, więc co nieco będę musiała sobie odpuścić.

Dzisiaj znowu szpital. Na szczęście całe służyłam jako kierowca. Moje zdrowie do najwytrzymalszych nie należy, ale skoro nie jestem jeszcze leżąca, to nie powinnam narzekać.
Dzisiaj przez moment moją głowę ogarnęło strasznie niepokojące uczucie. Jakby coś wybuchło w niej. Nie bolało, ale było strasznie dezorientujące. Przeraziłam się, bo nigdy nie spotkałam się z czymś takim.

Jestem w 90% pewna, że jestem źle leczona. Potrzebuję kompetentnego lekarza, który wysłucha i zastanowi się nad wszystkimi wariantami chorób. Najgorsze jest jednak to, że nie mam czasu spotkać się z przyjaciółmi, a co dopiero iść do lekarza. Laptop jest moim kompanem, ale staruszek kochany, przegrzewa się, więc będę musiała w najbliższym czasie dać mu się wykurować. Potrzebuję mega dużej przerwy od myślenia, a taka dłuższa zapowiada się dopiero za dwa miesiące. Kolejna porcja tabletek na niemyślenie, ale chyba raczej niedziałająca. Ten typ choroby jest mi nieznany, więc nie będę tym razem badać się na własną rękę.

Najsmutniejsze zdjęcie na świecie, bo taki właśnie jest ten rok.






Nienawidzę tego roku z całego serca. Nie było gorszego. 58 dni do końca roku wyszło z moich obliczeń.
O niczym tak nie marzę jak o 1 stycznia 2014.

wtorek, 22 października 2013

All I need

Nie mam ochoty na nic.
Dekadentyzm powoli zabijany tabletkami. Przyszłość pokaże czy podołają. Oficjalnie należę do grona chorych psychicznie. Nawet nie mam pojęcia jak mi jest z tym. Na pewno wolałabym nigdy nie osiągać tego stanu, ale sytuacja nie dała mi żadnego wyboru. Nie potrafię jasno określić nawet jak się czuję dzisiaj, jak czułam się wczoraj. Najchętniej zamknęłabym się w domu i nigdzie nie wychodziła. Nie cierpię ludzi. Jestem w stanie stałego weltschmerzu, ból świata na co dzień. Wysiadam, dziękuję. Żegnam.









Co ja bym bez Ciebie zrobiła.



wtorek, 1 października 2013

Arahja.

Dawno temu zaprzestałam używania muzyki, którą mam zapisaną na dysku, zastępując ja youtube'owym odtwarzaczem. Tworzyłam playlisty: reggowo, hiphopowo, ciężej, szybciej, wolniej, i tak dalej i tak dalej. Mam też jedną ze swoich najczęściej odtwarzanej: miłe smęty. I cieżko strasznie mi było coś tam wpasować. Dopóki nie natrafiłam na wers "Ten pociąg nie pojedzie jeśli Ty w nim nie będziesz", który uświadomił mi, że przecież znam tyle piosenek nadających sie właśnie tam.
I w ten sposób załatwiłam sobie powrót do starych utworów, na chwile pozostawiając nowości.

Dzisiaj, godzina 20.00 kolejny deadline życiowy, moje UGie takie piękne, zapisy na wf. Wiem, że zapisanie się na to, co chcę graniczy z cudem z tak dużą ilością studentów i tak małą ilością miejsc. To strasznie boli, że musisz rezygnować z tego, na czym ci zależy, szczególnie ci, małej, leniwej osóbce, która nie biega więcej niż 10m, więc do sportów raczej jej nie ciągnie.

Tatuaże, tatuaże, sorry mum tattoo, a jednak nie, tylko sorry daughter! :D
Właśnie. UGie takie piękne, języka obcego też nie mogę sobie wybrać.
Dziękuję, pozdrawiam.



piątek, 20 września 2013

Tragic little people.

Moje dni w Czersku dobiegają końca. Z jednej strony się cieszę, bo ile można w takiej bezczynności trwać. Wreszcie znowu nadam jakiś rytm dniom, pewnie nie tylko okresom poniedziałek-piątek. W każdym razie miło by było. Ale jeszcze chwila została mi na spędzenie czasu tu.
W zeszły weekend - Holendrzy again :) Miło było spotkać po roku te same twarze, może nieco sławniejsze. Na pewno bardzo miłym zaskoczeniem było to, że mimo braku kontaktu przez rok (klikanie ''like'' na facebook'u nie licząc) uśmiechali się, poznali. Też miło usłyszeć było, że planowali odwiedzić właśnie ten szary, ponury Czersk.
Mój niezdecydowany organizm wyczuł jesień i szaleje. No bo czemu dawać mi trochę wytchnienia i mniej zmartwień na głowie. Ubezpieczenie wróciło, wiec chyba czas wyruszyć w stronę przychodni zanim się do trójmiasta ucieknie.
Mam tylko nadzieję, że tegorocznego sylwestra nie spędzę samotnie z gorączką.

A teraz mój wkręt tygodniowy:

środa, 4 września 2013

Bedziemy liczyc gwiazdy

Chwilowe zwolnienie akcji, tylko po to, by później wyruszyć sprintem. Moja egoistyczna natura w pełni nasyca się faktem, że jeszcze mogę pospać do tej 10.00 i podenerwować siostrę chodząc w koszuli do czasu aż ona nie wróci ze szkoły.
Z września jeszcze co nieco wykorzystam, w końcu jeśli tyle się straciło, trzeba znaleźć chwilę by choć część odzyskać.
Do wakacyjnych sukcesów na pewno zaliczę naukę jazdy na tym sprzęcie. I cały ten zaskakujący dzień. Nawet zdecydowałam się na prawo jazdy związane z tym sprzętem. Bo czemu nie? Ale to za  moment.



 Zgubiłam kontrolę nad kilkoma sprawami. Nie podoba mi się to. Ale mimo to:
"Ostatnio zaniedbywałem sen
Marząc o tym, czym moglibyśmy być
Ale kochanie, modliłem się intensywnie
Powiedziałem koniec z liczeniem pieniędzy
Będziemy liczyć gwiazdy!" 


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

TrzebiatOW

Udało nam się odwiedzić wreszcie Borzycha i jego dwie malutkie siostrzenice :) Nikoś ze mną był, dzielnie zdjęcia strzelał, dlatego też fotorelacja na dziś.


Figa na spacerze. Sympatyczna psina, jednak wolę swojego piesa.


Mateusz też z pieskiem się bawił. Nawet polubił go bardziej niż mojego Tajfuna i dlatego mi smutno.


Takie tam na Szlaku Słonia.


A tu wytłumaczenie, którego szukalismy: dlaczego słonia?


Mateusz fryzjer.


Borzych się nie myje.


Dobra, żartowałam. Ale jest głupi i brzydki.


Mateusz też.


:)


Czasem mam wrażenie, że w tym związku to ja jestem bardziej męska :)


"Kiedyś Simba to wszystko będzie twoje."


I na koniec jedna z dwóch najcudowniejszych istot żyjących na tej ziemi - Baśka. Cudowne dwie pociechy, które by się tuliło i kołysało, ale leciutko, bo kruszynka malutka jest.

Koniec przekazu.

sobota, 13 lipca 2013

O niesłuszności


Czuję ucisk w żołądku na samą myśl o tym wszystkim. Wyrzyganie tego wydaje się być idealnym rozwiązaniem, ale gdybym nawet włożyła pałeczkę od perkusji w gardło, nie mogłabym sobie ulżyć.
Do tego porywający kaszel, który dla astmatyczki jest bardziej uciążliwy niż komary na Zlocie w Czarnej Wodzie, chore zatoki, niedowład prawej strony twarzy ZNOWU. Futruję się tabletkami na własną rękę, bo lekarzom jakoś nie ufam już. No może dentyście tylko i wyłącznie.
Okrutne spazmy od płaczu, które utrudniają oddychanie. To jest tak strasznie niesłuszne.
Rodzice powinni doczekać się wnuków.
Dzieci nie powinny tracić ojców.
Żony mężów.

Patrząc pod większym kątem na to wszystko,  prawie w każdej dziedzinie życia są niesłuszności.
W Afganistanie nie powinna być wojna, w Afryce nie powinno być głodu, w Polsce nie powinna być taka polityka.
I tak dalej.
I tak wciąż.

Uznaj to za aluzję stulecia
Uznaj to za potknięcie, które rzuciło mnie
Na kolana, zawiodło.

środa, 10 lipca 2013

Zoo-logicznie!

Nie powiem, taki wypad do zoo to coś niesamowicie odprężającego w tym czasie - mimo tylko zrobionych kroków, przejechanych kilometrów. I zdjęcia oczy też cieszą i długo pewnie będą.
Chociaż nie zawsze wiadomości, które potem otrzymasz, pałają optymizmem.
Ale chciałabym się kilkoma pochwalić.


Tak z Mateuszem, bratem i słoniem.  Słoń tyłem się odwrócił, zdjęcia nie chciał :c



Żyrafa tez humory miała. Matko boska żartobliwa, jaka ja mam krzywą twarz.



Pogadali.



Papugo-wpierdalacz. Nie powiem, zrobiła na mnie wrażenie jak sprytnie sobie z kolbą kukurydzy poradziła.



Mati i hipopotamy. Jedno leniwsze od drugiego.



Kota! <3



Jak dwie krople czekolady. Mama z córką, a za nami drapieżny zwierz, którego moja siostra nie uchwyciła.



Małpa wygodnicka. Masaż jej druga sponsorowała, mimo wszystko jakaś smutna była.



Samojebka w drodze do tygrysa.



Moja siostra [we fioletowym].



Mati spotkał tygrysa i tryska szczęściem :)



Rodzinnie :)



To i na koniec zasłodzę trochę. Ja, M. i żubr. Czegoś więcej? :D


sobota, 8 czerwca 2013

Maxi znowu u łask.

Korzystając ze słońca, które dzisiaj wyjątkowo sprzyja, wyciągnęłam z szafy moją kolekcję sukien.





No i japonki. Szkoda tylko, że moje deichmannowe umarły, bo lepszych nie miałam. Spacerując po Galerii Bałtyckiej również nie natrafiłam na takie, co wyglądem i ceną by mnie zachwyciły. Dlatego też Galeria Lipowa powinna spełnić moje wymagania - przynajmniej mam taką nadzieję.
Poza tym znowu eksperymentuje z dredami. Nie, tym razem nie farbuję ich na wszystkie kolory tęczy.

Lokowanie tym razem w mojej głowie siedziało. Niestety, co do niektórych dredzioszków aż tak się rozplątać nie da, a niektóre same wracają do pierwotnej formy. Blond, czerwone, blond, czerwone jednak niszczą je.

Aloha from Czersk.


czwartek, 6 czerwca 2013

Jovi.


Cały ten stres, który jak dotąd przeżyłam, każdy najmniejszy: jak w wieku 6 lat wzięłam złotówkę z pralki, jak całowałam się pierwszy raz, jak nadużyłam alkoholu i czekała mnie rozmowa z rodzicami, gdy spałam na dworcu, gdy jechałam pierwszy raz pociągiem sama. Gdy odbywałam moją pierwszą w życiu rozmowę kwalifikacyjną. Jak zdawałam testy szóstoklasisty, gimnazjalne, maturę. Każdy pojedynczy egzamin czy kolejną poprawkę na studiach. Gdy zdecydowałam się powiedzieć rodzicom, że rzucam studia. Jak mówiłam komuś, że mi zależy i jak przyszło mi rozstawać się z kimś ważnym dla mnie. Żaden stres, żadne pojedyncze czy grupa uczuć nie porównywała się z tym, jakie dane mi jest odczuć teraz.
I chociaż już teoretycznie przesądzone jest jak być będzie i nawet jakaś beznadziejna nadzieja się mnie nie trzyma, mam tą świadomość, że będę musiała trzymać to wszystko jakoś w kupie, ukrywać się, uśmiechać i mówiąc udawać, ze wierzę, iż będzie dobrze.

"Tomorrow's getting harder make no mistake."
Kiedy to wszystko się aż tak zjebało?

czwartek, 2 maja 2013

Cupid's Chokehold

Najgorsze, najpiękniejsze, najbardziej niechciane i okrutnie pożądane. Czuję się jak nastolatka zakochana po raz pierwszy, po uszy, bez odwrotu, także bezlitośnie, przede wszystkim szczęśliwie. Jak zwycięzca loterii o wszystko, jak władca wszystkiego.
Jejć.


"We can be on the phone for three hours
Not sayin' one word
And I would still cherish every moment."

piątek, 26 kwietnia 2013

Soldier's eye

Jestem zmęczona. Totalny brak chęci na cokolwiek, jeszcze większy do tego, by wziąć się do nauki. Coraz mniej myśli w stylu "dasz radę", coraz więcej "to nie na moje siły".
Nie mogę się doczekać jakiegoś dłuższego wolnego, a majówka wydaje się być tylko jednodniową odskocznią od tego wszystkiego. Reset systemu zdaje się być dobrym pomysłem, ale na to trzeba mieć czas i możliwości. Nie mam żadnego z nich.
Denerwuję mnie Gdańsk, stąd też już teraz wracam do Czerska. Potem Gdańsk jeszcze na dwa dni.
Mam ochotę na coś nowego. Buty, bluzka, torebka, tatuaż. Jedno z nich na pewno zrobię.

Cholernie brakuję mi tego miejsca.


3 oferty majówkowe. Muszę dobrze przemyśleć.

piątek, 12 kwietnia 2013

Love Headshot

Nie lubię, nie cierpię kiedy ktoś wpierdala się w moje sprawy. Tym bardziej ktoś na kim się kiedyś bardzo mocno zwiodłam, ktoś, kto jednym zdaniem potrafił zastrzelić we mnie wszystkie pozytywne myśli. Czuję chorą zazdrość, która niedługo wybuchnie i rozerwie wszystko dookoła. Lub też po prostu ucieknę pozostawiając to wszystko by zdechło.
Nie cierpię tych plotek, które do mnie dochodzą, bo posiadam okrutną umiejętność czytania między wierszami. Niesamowita jest ta niewiedza co się dzieję dookoła. Nieznośne mocniejsze bicie serca.

Gdyby to było cokolwiek, olałabym, ale to już jest coś.


Headshot? Z przyjemnością bym na Tobie przećwiczyła.

czwartek, 28 marca 2013

OpenLetter.

Wydaję mi się, że z każdym kolejnym przybyciem do Czerska czegoś tu ubywa. Może i nie tylko mi się to wydaję, ale tak jest. W tygodniu, z każdym dniem coraz bardziej tęskni mi się za tym miastem, jednak po paru godzinach tu spędzonych chce wracać do Trójmiasta.

I chyba uświadomiłam sobie dlaczego tak jest. Mam tu ogrom niedokończonych spraw, które męczą, które nie dają mi tu odpocząć. Ale zgodnie z moją naturą wolę to wszystko olać, niech zdycha powoli, najlepiej w zapomnieniu, omijając mnie z daleka.

Jutro na śniadanie poproszę formatowanie dysku zawartego w mojej głowie.

Mój czasoumilacz.


środa, 6 marca 2013

Anty-anomia

Pamiętam dokładnie jak rok temu, na właśnie pierwsze wyjście wiosennego słońca napisałam notatkę "Wiosna, ach to ty". Jej, tak wiele się pozmieniało. Mogę chyba powiedzieć, że wszystko. Dosłownie wszystko. Ale jeszcze bardziej niepokojące a zarazem ekscytujące są zmiany, które nastąpią. To jest takie coś, co wisi w powietrzu i dobrze to czujesz.
Mrrr, jeszcze zajęcia na 14:15 dopiero. I to nic, że wejściówka, to nic, że protoplanety, badania astrobiologiczne i paleobiogeochemiczne.
Jest pięknie.


Wtedy też pięknie było.

piątek, 22 lutego 2013

Słońce znów wyszło!

Stanę się niedługo bohaterką chojnickiego szpitala. Być może nie ze względu na częstotliwość odwiedzin, ale na ich charakter. Doktor Chirurg z pewnością mnie zapamięta.
Czasem sobie wyobrażam, że jestem takim ich słoneczkiem. Pośród dziesiątek pacjentów odwiedzających doktora, narzekających i proszących o tabletki na ból ucha, nogi, brzucha czy też najbardziej pożądanego leku (mimo wszystko) - na ból istenia, przychodzi taka jedna. Mina zbitego psa, jednak jest w tym ubawy. Wygląd nietuzinkowy - dredy, małe, blond, na pierwszy rzut oka w męskiej, ogromnej bluzie.

- Panie Doktorze, musi mi Pan stopę odciąć.
- Słucham??
- No bo ja mam modzel, ja panu pokaże i pan musi to wyciąć.
- Ale to nie całą nogę przecież!

Uśmiech od ucha, do ucha, bo przecież zabawne jest, gdy dwudziestoletnia dziewczyna, z powodu bardzo niewielkiego myśli, że nogę jej amputują.

- A będzie mnie pani trzymała za rękę jak pan doktor zastrzyk zrobi?
- Ale to przecież nie boli!
- Ale to jest najgorzej.

Już samo czekanie na działanie znieczulenia przebiega spokojnie. Ale zabieg już nie.  Znowu rozbawię tą parkę, zanim kolejna pani po sześćdziesiątce zapragnie pokazać swoje siedemdziesięcioletnie ciało (nie, nie zrobiłam tu błędu).

- Bo ja po tej geografii, to wyjadę na Syberię pingwiny liczyć.
- Ale na Syberii nie ma pingwinów.
- A to je tam wezmę.

- Czemu oczy zakrywasz? Zobacz, kolczyk w języku, w uszach, tatuaże a się igły małej boi!

- A jak ty zarobisz na te wycieczki?
- Ano nie wiem jeszcze. Dredy porobię.

I właśnie wtedy wracam do domu, opowiadając Mamie jak to na chwilę poprawiłam humor lekarzom i pielęgnierkom, pozwalając śmiać się ze mnie, i śmiać się z nimi. Dystans do samego siebie też się liczy przcież.
Ups, granica pewna zauważona. Rozmowa z obcymi dorosłymi idzie świetnie, ale jak zagadać do nowo poznanych ludzi z okolic twojego wieku?

Stygmaty Chirurgiczne!
I ujebana noga.

niedziela, 3 lutego 2013

Walkie talkie.

Mówią, że wszystko dobre, co się dobrze kończy. Niby tak, ale przejdź przez to, nie robiąc sobie bałaganu w myślach. Albo spróbuj posprzątać ten syf. Niesmak wspomnień jeszcze przez chwile pozostanie.
Wiem, że zwlekając z odwiedzinami u lekarza, tylko krzywdę sobie robię. Chodzę jak kaczka, nie mogąc postawić normalnie stopy. Wiem już, że operacji nie da się uniknąć. Może i lepiej byłoby załatwić to teraz, póki ferie (3 tygodnie, tyle wygrać). Póki co porządkujemy sprawy czerskowe, rozmawiamy, śmiejemy się, pijemy. Wszystko po staremu. Niech będzie tak jak jest, a będzie najlepiej. Najpiękniej.


W głowie, i na blogu.
Jeszcze moja twarz.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

PAŃSTWO SĄSIEDZI

BARDZO DZIĘKUJĘ, ZA ZAGRYZIENIE PRZEZ WASZEGO PSA, NASZEGO.

PRAGNĘ PRZYPOMNIEŃ O TYM, JAK WASZ PIES, WE WRZEŚNIU 2012, ZAGRYZŁ NASZĄ KOZĘ, MACIUSIA, WYPRUWAJĄC JEJ JELITA I ZACIĄGAJĄC JEJ ZWŁOKI NA WASZE PODWÓRKO. NIESTETY, NIE PONIEŚLIŚCIE ZA TO ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI.
MAM NADZIEJĘ, ŻE KREW NASZEGO BARREGO, KTÓRĄ MUSIAŁAM ŚCIERAĆ Z PODŁOGI, ODCIŚNIE SIĘ NA WASZYM PIĘTNIE.

NA PRZYSZŁOŚĆ, PROSZĘ UWIĄZYWAĆ WASZEGO PSA.

niedziela, 20 stycznia 2013

Supermasywna Czarna Dziura

Zaparz kawę. Włącz ulubioną muzykę. Nałóż na nogi koc i zamknij oczy. Są rzeczy ważne i ważniejsze - jedno z moich ulubionych powiedzeń, do którego regularnie się stosuję. Kolejne dwie rzeczy do porównania.
To było ważne, było mega ważne, najważniejsze. Za to mogłaś poświęcić się cała, oddać wszystko co masz - bo tak się właśnie robi z rzeczami najważniejszymi. Za to teraz nie chce Ci się nawet o tym myśleć.
Pojawiła się rzecz ważniejsza. Przeważnie jest nią własne szczęście. Po tej drugiej stronie zawsze jest coś związanego z Tobą. Tak więc teraz patrzysz na to, czy chcesz w tej kwestii stać się egoistką. Nie jest to jednak takie straszne, gdy narysujesz sobie schemat i od Twojego dobrego samopoczucia wychodzą dwie gałązki - będzie dobrze dla obu, lub będzie dobrze tylko dla ciebie.
Wygrałeś, jeśli pierwsza opcja wejdzie w życie.

Strasznie trzęsą mi się ręce
Świat będzie musiał niedługo poznać kolejną ważniejszą rzecz.


"Myślałem, że nie jestem głupcem dla nikogo
Ale skarbie, jestem głupcem dla ciebie
Jesteś królową powierzchowności
I jak długo, zanim powiesz prawdę?"

czwartek, 10 stycznia 2013

Everybody hurts

W słuchawkach piosenka wyżej, póki co. Tak jakoś natchnęło mnie na ten utwór. Pewnie to przez ten moment w moim życiu. Adekwatnie do niego.
Alice Cooper i do przodu. Chociaż jestem zła na nich, bo zepsuli mi jedną słuchawkę. Zdaje sobie sprawę z tego, że to może być jednak ilość decybeli (koło 140 tylko).
Dzisiaj na podbój Sopotu z Idzią (dostanę wpierdol za to określenie). Tak na osłodzenie czy też ochmielenie tego tygodnia pełnego nauki, stresu i brzydkiej pogody.
W niedzielę natomiast podbój Gdańska, tak na zaś, za przyszły tydzień.





Tęsknie za tymi spodniami. Niestety ze względu na ich stan służą teraz jako pidżama.
Wiecie co? Tamte czasy też były lepsze, ale przyjdą jeszcze piękniejsze.

"One look, could kill
My pain, your thrill"





sobota, 5 stycznia 2013

69 post

Melancholijnie.
Dobrze jest wyjść wreszcie do ludzie. Niekoniecznie na uczelnie w celu zaliczenia dwóch przedmiotów. Ale wyjazd do Wiela? Jak najbardziej. Najlepiej.
Ale się porobiło, czyż nie? Chowam twarz w dłonie i śmieję się, ironicznie oczywiście. Bo na żaden inny gest mnie w tej chwili i TEJ SYTUACJI po ludzku nie stać.
Kilku moim znajomym życzyłabym na nowy rok więcej odwagi do powiedzenia wprost niektórych rzeczy. Męczymy się, czyż nie? Oprócz odwagi także ogarnięcia ale przede wszystkim umiejętności podjęcia decyzji i wykonania paru kroków w celu nabycia doświadczenia - tak to ujmę. Życzenia piękne, życzenia trafne, życzenia nie trudne do zrealizowania. Tak mi się przynajmniej wydaję.
Hm, wiecie co? Ja naprawdę jestem wredna.

  • O

    wg m* osatnio się ubezpieczał u mnie i nie mógł przeżyć , ze taka wredna się zrobiłaś , serio ;p
  • Śnieg

    jaki m*?
    toć ja go 2 lata nie widziałam
  • O


    nooo ;D
    też wg byłam zaskoczona tym , szok
  • Śnieg


    ale on zawsze był tępy. może po prostu zamiast ironii czy sarkazmu pomyślał, że wredna jestem
    ale nie mam pojęcia gdzie mnie widział
  • O


    ta , masz rację
    chyba się nie przejełaś co ?;p
  • Śnieg


    niee
    nie obchodzi mnie jego zdanie
  • O

    Tak myślałam ; )
    Ja Cię tam zawsze kochałam i kocham za tą " wredotę " ;p
  • Śnieg


    kurde, może faktycznie jestem wredna
    tak właśnie przeczytałam co właśnie napisałam


                Trochę konwersacji z prywatnego archiwum. 



    Nie wiem, kim jesteś, ale chciałabym byś utulił mnie do snu.
    Nie wiem, kim jesteś, ale chyba potrzebuję Ciebie tu.