Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

czwartek, 21 listopada 2013

MagistrzePigularzu.

Wyłączyłam telewizor, nagłośniłam muzykę. Na chwile obecną mam dość tego całego odmóżdżającego bełkotu. Chociaż tej całej prze-mądrej geograficznej paplaniny też.
Czerskowe odpoczynki nie zapowiadają się zbyt obiecująco, wszak 3 semestr podobno jest najcięższym. Samoocena także na wyczerpaniu, nigdy nie spodziewałam się, że angielski będzie mi sprawiał tyle problemu i tak strasznie zniechęcał. Kserówki, wydruki projektów kosztują mnie więcej niż jedzenie.

Słońcu udzielił się mój leniwy nastrój, nie wstaje już razem ze mną, a raczej mruży mi oczy w momencie wchodzenia na uczelnię. Śnieg też nie zapowiada swojego przyjścia.

Nachodzą mnie myśli na jakieś zmiany. Ewidentnie popadłam w rutynę. Wstaję 3 godziny przed czasem, tabletki, po godzinie jedzenie, chwila odpoczynku dla żołądka, uczelnia, bieganie, kserowanie, słuchanie, powrót, szybki obiad, z powrotem do zeszytów, chwila dla TV, sen. I tak w kółko. Nie robię zupełnie nic innego, może poza co 2-3 dniowym wyjściem do Biedronki oddalonej o 10 minut pieszo.

Zdjęcie przez Veronicę zrobione:
http://nieprzytomnemysli.blogspot.com/
I wcale nie był to spacer dla przyjemności, a kolejne z zadań geografa.

I taka piosenka za mną chodzi w koło, bardziej adekwatnej nie będzie:

"Poradzić mi chciej Magistrze Pigularzu, bo chciałbym się pozbyć cierpień mych bagażu
I wiem ja co koi ból krzyża i siedzenia, poleć mi coś mocnego na ból istnienia.
Anyżowe kropelki na lęki
Czopki na nieudane związki
Kompresy na stresy
Jodyny i watki na ducha upadki
Maści na melancholii zapaści
Bańki na depresyjne poranki
Nasiadówki na wymioty od zgryzoty
Pastylki na bolączki gorączki."




niedziela, 3 listopada 2013

Untrust us.

Nie ma to jak o 22.30 przypomnieć sobie o prezentacji na jutro. I nie ma to jak nie wziąć zeszytu, w którym jest napisane o czym ma być ta prezentacja. Sama sobie daję powody do stresu. Jutrzejszy dzień będzie nim przepełniony, więc co nieco będę musiała sobie odpuścić.

Dzisiaj znowu szpital. Na szczęście całe służyłam jako kierowca. Moje zdrowie do najwytrzymalszych nie należy, ale skoro nie jestem jeszcze leżąca, to nie powinnam narzekać.
Dzisiaj przez moment moją głowę ogarnęło strasznie niepokojące uczucie. Jakby coś wybuchło w niej. Nie bolało, ale było strasznie dezorientujące. Przeraziłam się, bo nigdy nie spotkałam się z czymś takim.

Jestem w 90% pewna, że jestem źle leczona. Potrzebuję kompetentnego lekarza, który wysłucha i zastanowi się nad wszystkimi wariantami chorób. Najgorsze jest jednak to, że nie mam czasu spotkać się z przyjaciółmi, a co dopiero iść do lekarza. Laptop jest moim kompanem, ale staruszek kochany, przegrzewa się, więc będę musiała w najbliższym czasie dać mu się wykurować. Potrzebuję mega dużej przerwy od myślenia, a taka dłuższa zapowiada się dopiero za dwa miesiące. Kolejna porcja tabletek na niemyślenie, ale chyba raczej niedziałająca. Ten typ choroby jest mi nieznany, więc nie będę tym razem badać się na własną rękę.

Najsmutniejsze zdjęcie na świecie, bo taki właśnie jest ten rok.






Nienawidzę tego roku z całego serca. Nie było gorszego. 58 dni do końca roku wyszło z moich obliczeń.
O niczym tak nie marzę jak o 1 stycznia 2014.