Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

środa, 16 października 2019

Miód pod dostatkiem.

Pół roku.
Prawie pół roku minęło od pobudki o 4 nad ranem, od ostatniego prysznica w dwupaku, od tych bolesnych skurczy, od jego pierwszego krzyku. Pół roku od potoku szczęścia, który płynie do tej pory i będzie płynąc, póki wiem, ze go mam. I to nie tak, ze łatwo przyszło, bo musieliśmy się siebie nauczyć, bo uczymy się siebie dalej. Ale odkąd Go mam, odkąd jest przy mnie, to tak jakby świat przestał istnieć i zaczął istnieć bardziej. Jednocześnie wszystko przestaje mieć znaczenie i zaczyna mieć niewyobrażalną wartość. Uczy mnie ten mały człowiek przesiewania sensu od bezsensu. Był tym, czego w tym momencie życia potrzebowałam. Moim kurhanem, moim drogowskazem, moja ścieżka. Mam mu tyle do powiedzenia i nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zrozumie, jak bardzo uczynił mój świat lepszym.
Odnalazłam swoje gniazdo.
Zaznałam swojego gniazda.
I dokądkolwiek pójdę, poniosę ze sobą jego pierwszy krzyk.

sobota, 9 marca 2019

TheRabbit.

Nie owijając w bawełnę, choć ostatnio to pożądany przeze mnie materiał, z pisaniem jest jak z piciem i chyba nie ma w tym porównaniu wyjątków. Piszesz, jak coś się dzieje, piszesz jak nie dzieje się nic, albo piszesz, żeby coś dziać się zaczęło. A jak jesteś w ciąży, to nie pijesz. Przepraszam - nie piszesz. Wróć, co?
Jak dziś pamiętam ten post i to uczucie, które mówiło mi, że czas stać się ludzkim inkubatorem - tak to wtedy określiłam. Jakiś czas, podczas różnego rodzaju perturbacji życiowych, to uczucie było wygaszone, potem wróciło na okres jesieni i spieprzyło gdzieś. Spieprzyło, bo gdzieś tam mój organizm podświadomie wysłał do mózgu impuls - STAŁO SIĘ.
Sama nie wiem, w jaki sposób to działa, że moment, w którym się o tym dowiedziałam, ten fioletowy podlany moczem patyczek, wywołał u mnie lawinę wymiotów i potok płaczu. Nie, w moim przypadku nie było to szczęście, bo nie oszukujmy się - szczęście to ostatnie, co mi do głowy przychodzi. To był płacz wywołany poczuciem beznadziejności - ale jak to, przecież jestem tak nieodpowiedzialnym człowiekiem i za dziewięć miesięcy nadal nim będę, przecież tak w ogóle to czuć ode mnie jeszcze resztki wypitej wczoraj whisky, jestem patologiczna, na bank dziecko urodzi się chore, albo mi je zabiorą. Mam 26 lat, nie jestem moją matką by mieć męża i chodzącą dwójkę małych szkrabów. Wewnątrz czuję się jakbym nadal miała te 16 lato żadnych zobowiązań.