Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

2 lata temu.



                W gruncie rzeczy podobała się jej ta beznadziejność, która w niej tkwiła. Przynajmniej miała czym zająć głowę pustymi jak dwie złączone półkule magdeburskie, nocami. Uśmiechała się, mimo, że nie miała teraz ani nastroju, ani powodu. Ten rodzaj beznadziejności, kiedy zostaje ci jedynie głupie uśmiechanie się do ścian. Doskonale pamiętała każdą chwilę, każdą chwilą żyła. Poznanie się, pierwsze wypite piwo, pierwszy taniec, aż w końcu doszło do pocałunku. Niejednego tamtej nocy. I ciągnęło się to w niezliczoną ilość wspólnie spędzonych, pełnych namiętności nocy.
Zdecydowała się na spacer. I tak nie miała nic lepszego do roboty. Po drodze wstąpiła do sklepu monopolowego. „Sobieskiego i viceroy’e czerwone poproszę” – powiedziała. Zanim jednak wyszła ze sklepu wzięła jeszcze cos bezalkoholowego. „Park jest świetnym miejscem, wręcz doskonałym. Godzina dwunasta, brak żywych dusz, tylko nocne pijaczki co jakiś czas idące krokiem węża. W sumie też bym tak mogła, też tak chcę.” – prowadziła monolog w myślach. Pół soku wylała, resztę ładnie zmieszała
 „To będzie piękna noc. Wieczór wysublimowanej rozkoszy – mieliśmy w zwyczaju mawiać. Chodźmy się kochać – powiedziałeś, a ja nie dałam po sobie poznać, że robiłam to z Tobą w myślach każdej nocy. Serca biły niczym bębny voo-doo, nikt nie mógł ich uciszyć. Nasz pierwszy nie-pierwszy raz. Alkohol łagodnie szumiał nam w głowie, wzmacniając doznania. Byliśmy kochankami, a naszym swatem był Wielki Gatsby. Nie mogłam złapać swobodnego oddechu. Wszystko było nasze. Byliśmy parą królewską tej ziemi i wszystko było zrobione dla nas. Niebo na wyciągnięcie ręki – łapczywie je połykaliśmy, z każdą chwilą coraz bardziej, więcej, mocniej, aż wreszcie go zabrakło i nadeszło piekło. I je też pochłonęliśmy. Już nic nie było wysublimowane. Zżeraliśmy się wzrokiem i nie było to pożądanie. Przedawkowaliśmy siebie i to nas zabiło. Boleśniejsze od śmierci jest właśnie zakochanie.”


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Me.

Przeczytałam trochę za dużo kartek z pamiętnika. Zatęskniłam za tamtymi słowami. Mam zamiar nimi sie podzielić, chcę odkryć troche wiecej złości i radości, niż tej bezsensowności, która oplotła mnie całą, nie zostawiając suchej nitki. Jestem juz dużą dziewczynką.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Karma

Studia nauczyły mnie jednego.
Mimo wszystko, że większość ma skończone 20 lat, to nadal jest tą samą bandą idiotów, którą była w gimnazjum.

Moje studia, oprócz uczenia się od października do maja, zapewniają jeszcze naukę w wakacje i z tego powodu też odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z dziećmi. Wakacje skończyły się wraz z opuszczeniem liceum/technikum. Zaczęła się praca, studia dzienne, studia zaoczne, zakładanie rodziny etc. Nie ważne, jaki kto kierunek obrał po szkole średniej, z pewnością Ci, którzy wybrali tą samą ścieżkę co ja, nie zdawali sobie sprawy, że studia to nie przedłużenie beztroski, ale pierwszy poważniejszy krok w dorosłość. Nie mam tu na myśli tylko kwestii wynajmu mieszkania, robienia zakupów, gotowania, sprzątania, prania, ogółem mówiąc samodzielności, ale przede wszystkim podejmowania ważnych decyzji. Nie mam siły opisywać dokładnie, co wydarzyło się u mnie na roku, bo to nadaje się tylko na skecz do kabaretu.

Wiem też, że życie dało mi niedawno takiego kopa w tyłek, że nie mówię jak dwudziestoparolatka, ale jak osoba bliżej 40. Tak też się czuję. Czuję się aż zbyt dojrzała na swój wiek, mimo, iż nadal śpiewam z laptopem i zdobię swoje ciało dziwnymi tatuażami.

I wierzę w Karmę, która koniec końców, skopie nam wszystkim dupę.