Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

niedziela, 30 grudnia 2012

Cholera!

Moich chorób ciąg dalszy.
Mój organizm wynalazł nowy gatunek grypy, fuck yeah. A właściwie organizm mojej siostry, który mnie tym zaraził. Z tym, że ja przechodzę to tysiąc razy gorzej. Grypo-różyczkowo-szkarlatynowo podobne coś. Ale nic z tych rzeczy dokładnie to nie jest. Wiem, że mogę zarazić wszystkich. Więc bardzo mi przykro, ale nie radziłabym mnie odwiedzać.
Powiem Wam, że doktorzy i pielęgniarki w Chojnicach są o wiele milsze niż te w Czersku. Szczególnie pozdrawiam jedną, przez której zastrzyk dwa dni nie mogłam chodzić. Jak zobaczyłam kobietę, po prostu znowu nie mogłam usiąść, ani zgiąć nogi i siniak też wrócił. Wracając do powiatowego miasta. Powiem wręcz, że są całkiem sympatyczne te pielęgniarki. Chociaż do lekarza z pogotowia też nie mam zastrzeżeń.
Tak więc sylwester na trzeźwo z babcią i Polsatem się zapowiada.

Jednak najbardziej o uczelnie się boję. Nie chce powtórki.


O macie na nowy rok. Żyjcie tak jak w piosnce tej.

I nic więcej, bo nie spałam od 6 godzin, czyli baaardzo długo.

czwartek, 27 grudnia 2012

Orchidee

Pół dnia przeleżałam w łóżku. Nie, wcale nie jest mi z tym źle. Bo oprócz tego, że leżałam, zrobiłam mnóstwo ważnych rzeczy. Tak, robienie dredów z włosów kogoś, kogo na oczy się nie widziało jest ważne. I to nic, że jutro już wcale nie będę mogła nadgarstkiem ruszać. Po prostu czuję, że fakt, iż boli od robienia dredów, a nie od masturbacji (stwierdzenie byłoby prawdą, gdybym facetem była), jest chwalebny, jeśli chodzi o amputację.
Pół dnia tylko przeleżałam. Kolejne pół spędziłam na stanie pod prysznicem i koczowanie w okolice lodówki, tudzież kuchenki.
7 dni w Czersku. Już tęsknie za moją niezdrową i tłustą kuchnią z mnóstwem smażonej cebuli, cokolwiek bym nie robiła. I wcale nie chodzi mi o miejsce, bo kuchnia na Belgradzkiej jest paskudna (ze względu na: małą ilość palników, brak piekarnika i mikrofalówki oraz najgorsze: kuchnia to aneks kuchenny znajdujący się w mojej sypialni).
Ale już 2 stycznia znajdę swój własny kąt. Taki, w którym kołdra nie będzie pachnieć cebulą smażoną, godzina 6 nie będzie pierwszą pobudką, o 11 w nocy żadne rozwydrzone dziecko nie będzie biegać (podejrzewam ADHD, ale możliwe, że to po prostu geny po babci), a druga pobudka o 7 urządzona przez wiertarki udarowe również nie będzie miała miejsca. Ciepła woda w łazience poleci już po niecałej minucie, a nie po 10. I karnisze będą proste. Och i ten internet! Ten internet, który jest cały czas dla mnie! Już żadnych postów na fejsiku o tym, że po tygodniu znowu się narodziłam. I znajomi trafią do mnie bez problemu. Bez żadnych z górki i pod górkę w ilości x2. I w nocy nie będę musiała zakładać słuchawek na czas 6 piosenek. Lodówka będzie tak duża, że będę mogła zająć całą półkę.
Zawsze tylko drobiazgów do szczęścia mi trzeba było.


2 stycznia.


sobota, 8 grudnia 2012

Mikrokosmos!




Witam państwa bardzo serdecznie.
Na wstępie chciałabym ogłosić, że żyję, tak, wciąż, nadal, w całej swojej niebywale śniegowatej okazałości. Były chwile, kiedy myślałam, że post "Samochwała w kącie stała" będzie moim ostatnim, ba, często bywały takie chwile zważywszy na to, że lubię się w tarapaty wpychać, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę.
Może nie wszystko jest pod kontrolą, bo cały czas jest jedna sprawa, która wydaje się być piekielną sinusoidą. Nieuchronne jest podjęcie mega trudnej decyzji, która ma tyle samo plusów jak i minusów. Ale patrzę na siebie i wiem, że zrobię to w ostatnim momencie.
Z innej strony, tej łagodniejszej, geografia zawsze spoko, może tu ugrzeję miejsce na dłużej. Przynajmniej taka nadzieja we mnie wstąpiła.
Kolejne CV wysłane. Miazga. Nie wiem co o tym myśleć, ale wiem, że jedno było złe i było też z drugiej strony dobre. Nie powiem co teraz mi w głowie siedzi, bo... Bo nie daję innym satysfakcji.