Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

środa, 29 lutego 2012

Czekam aż światło w kuchni zgaśnie, co by się wymknąć do łazienki, by wypełnić me płuca ogólnie dostępną trucizną. Hm, tak sobie teraz myślę, że przyznając się Mamie do palenia popełniłam błąd, bo teraz przychodzi sprawdzać, czy się czasem nie truję. A tak przynajmniej nie miałam z kontrolą problemów. W sumie to jeszcze w tym roku skończę być nastolatką, a zacznę z cyferką "2" na początku, ale coś czuję, że traktowana jestem jakbym ledwo "1" zaczęła. Ogólnie rzecz biorąc śmiesznie jest, kiedy Tata po obiedzie z uśmiechem na ustach woła "a teraz chodź na fajkę". Ale Tata to inna sprawa, sprawa mająca głębię, drugie dno i takie tam. Nie ważne.
Koncert Bubliczek przełożony. Niech to szlag. Znaczy... Termin może być, nic nie robię w ten dzień, ale za to M. ma szkołę, także nie za bardzo mi odpowiada koncertowanie samemu. Samej. Jakkolwiek. Tym czasem czekają mnie koncerty takie jak Maleo Reggae Rockers, Raggafaya. Być może i Brudne Dzieci Sida się załapią. Coś tak w dawno niesłyszane klimaty reggae zajechałam. Jednakże najbardziej pragnęłabym koncertu Lao Che. Tak mi się jakoś z wiosną kojarzy. Być może dlatego, że to właśnie wiosną byłam po raz pierwszy na ich koncercie. Niezapomnianym. Jak ich każdy. Bo z Nią.
Wiosenne szukanie nowości część pierwsza. Do kolekcji na dysku D doszły takie zespoły jak Drowning Pool, Florence + The Machine oraz Guano Apes (GA w pełnym wymiarze, a nie pojedynczych piosenek, jak to było wcześniej).

Dorwałam takie oto urocze zdjęcie uczącego się Wojtusia. Jej, pierwsza klasa to była. Młodzi i piękni. W sumie chciałabym jeszcze raz przeżyć tamten czas.

niedziela, 26 lutego 2012

Nie płacz

Axel śpiewa mi dziś "don't cry", więc się dostosuję.
Kawa i papierosy najlepszymi przyjaciółmi kobiety targanej hormonami, które aktualnie urządzają huczną imprezę we mnie. Tak, wiem, nie mogę swojego zachowania na hormony zwalać (aczkolwiek kobietą jestem i podobno mi wolno). Miałam nadzieję, że ten cały PMS mnie jakoś nie tyczy. Teraz zostaje mi tylko sprzątanie laptopa z okruszków po chipsach. I zrobienie kolejnej kawy.
Mam ochotę się uśmiechnąć, ale nie mam powodów. Rozumiesz?

"Talk to me softly
There's something in your eyes
Don't hang your head in sorrow
And please don't cry
I know how you feel inside I've
I've been there before
Somethin's changin' inside you
And don't you know." 


Kochane Guns N' Roses.

piątek, 24 lutego 2012

Wiosna, ach to Ty!

Wiosna. Tak jak przewidywałam. Wiecie czemu teraz przyszła? Bo Śnieg trampki nowe zakupił. Lubuję się w nietypowych kolorach butów. Stąd czerwone glany, stąd zielone, szaro-żółte i niebieskie trampki. Teraz czas przyszedł na pomarańczowe. M. stwierdził, że są śnieżynowe. Taka moja zasada.
Wiosna. Czas pożegnać siostrę na trzy dni. Tak, TĄ siostrę, słynną ze swej głupoty i upierdliwości (chyba jej fanpejdża założę). Coś tam harcerstwo, coś tam Chojnice, czyli sprawy bardzo mało mnie interesujące, a wręcz denerwujące. Skąd moja niechęć? Parę lat temu przez takich ludzi prawie z bratem miałam wypadek. Nie mam o czym pisać, więc opiszę to wydarzenie.
Niedaleko mojej rodzinnej miejscowości jest piękne jezioro. Niby nic specjalnego, jezioro po środku lasu, za to z pięknym mostem, z którego jakże cudownie się skacze, czysta woda (w sensie: brak litrów olejku do opalania unoszącego się na wodzie), cisza. Co roku przyjeżdżali tam harcerze z dużych miast. Ogólnie jakoś tak zawsze było, że strona, po której był most była nasza, czyli tubylców, a druga strona jeziora "należała" do harcerzy. Mieli tam swoje plaże, mieli tam swoje bunkry i inne harcerzykowate rzeczy. Do jeziora prowadziły dwie drogi: jedna, ciężka do przebycia dla samochodów i o wiele dłuższa, no i druga - ta, którą wszyscy uczęszczali. Pewnego dnia wyruszyłam z bratem nad jezioro, wiadomo, jak to latem. Jedziemy sobie skuterem, wiatr we włosach, słońce na twarzy, wiecie. Nagle brat wciska hamulec, do tego nogami próbuje zatrzymać pojazd, panika. Zatrzymaliśmy się, wychylam się zza brata, a tam znikąd pojawia się dziura. Szeroka na pół metra, długa na całą drogę, głęboka na jakieś 1,5m. Powodzenia, gdybyśmy tam wpadli. Były skargi na harcerzy - nie ich jezioro, nie ich teren, nie ich droga, a królują. Samochody przejechać nie mogą, potem jeszcze śmieszniej - zakopali dziurę, a postawili szlabany. A potem zaczęli przychodzić na naszą część jeziora. Grrr!
 No. Ale chyba w zeszłym roku ich nie było. Z reszta nie wiem, czy to byli Ci sami co roku, czy inni. Jakoś tak nikt nigdy nie chciał się z nimi zapoznać. Nie wiem, nie podoba mi się to, aczkolwiek muszę wyraźnie zaznaczyć, że jest paru harcerzy (uhuhu, chyba AŻ trzech), których lubię i szanuję.
Wiosna. I przypomniał mi się fakt, że jeśli chcę nadal korzystać z laptopa, należy zakupić rolety.

Piosenkę z tytułu polecam włączyć. Niesamowita na poprawę humoru.

Tak, już zdążyłam je pogryzmolić.

niedziela, 19 lutego 2012

A robić... To nie ma komu.

Otóż... Dostałam tę pracę. Wiecie... A nie, nie pisałam o tym. Dowożę pizze Wam do domów. Wczoraj miałam okazję przekonać się jak to jest naprawdę. Powiem, że atmosfera w pracy jest świetna. Polubiłam tych ludzi. Aczkolwiek jeśli spytacie mnie o kolejne dobre aspekty powiem Wam, że już się skończyły. Właśnie od godziny 12 czekam na telefon, czy ktoś nie nabrał czasem ochoty na pizze. Otóż... Jest godzina 17 i takiej osoby nie ma. Nie, nie płacą mi za czekanie. Do tego miałam dziś robotę w postaci dokończenia dredów Mikołajowi. A ze było ich trochę, wstałam wcześnie rano, spieszyłam się i nici z tego. Pęcherze są, zadrapania - norma. W sumie na tych dredach lepiej wyjdę niż na pizzy.
Dotarło do mnie, że moja nagła pobudka o 5-ej nad ranem i myśl, że taka praca się opłaca jest słuszna. A powiedziałam Wam, że paliwo muszę kupować z wypłaty? Ba dum tsss. Diabeł tkwi w szczegółach.
Tak więc po dwóch dniach pracy (o ile dziś raczą zadzwonić) skłonna jestem powiedzieć im "żegnam, nie będę Waszym osłem". Nie mam doświadczenia w pracy, ale głupia nie jestem.
A może jestem. Ale to pod zupełnie innym względem.

- Masz coś brudnego na szyi.
- To tatuaż.
- No przecież wiem.


"Nasze ramiona polne ślimaki
Pławią się w stawie przytulania
Nasze dłonie niedzielne chojraki
Dojrzewają w centrum dotykania
Nasze usta z tortu tortury
Wiśnieją ranem od zacałowania
Niewyraźne oczu trójkąty
Donkiszocieją od niezamykania
Czy jeszcze dalej wyliczać mam?"

wtorek, 14 lutego 2012

Rozkoszny burdel...

...w głowie i rozpieprzenie, które dodam Ci do kawy zamiast cynamonu. Jesteś gotowy?

Misja odwiedzić bliskie memu sercu Świnki zakończona sukcesem. Aczkolwiek nie do końca, bo jedna Świnka do Starogardu mi pojechała. Ale już wie, że byłam, że pamiętałam. Wydaje mi się, że tylko o to chodzi w tym dniu. Tak więc balon w kształcie serca dla Mamy Gabi myślę, że jest całkiem udanym prezentem. Tym bardziej, że połowę sama nadmuchałam (nie zrozumcie mnie źle - mam astmę a do tego ten paraliż, przez który musiałam pół ust trzymać, bo wylatywało powietrze, więc samo dmuchanie było dla mnie nie lada wyzwaniem).
Co myślę o walentynkach? Tak, święto komercyjne pełne słodko-pierdzących słów i takie tam, aczkolwiek pewną przyjemność sprawia mi podarowanie komuś lizaka w kształcie serca. Tak po prostu.
Brawa dla mnie i dla tabletek, które wywołują u mnie skutki uboczne. Już lepiej wyglądać nie mogę. Spotkałam się już z nie jedną opinią, że uśmiecham się jak Sylvester Stalone. Dlatego też rozważam dodanie zdjęcia owego pana na profilowe.
Mami Gabi zdołała uratować rybki siostry po tym, jak brat wlał im herbaty do akwarium, "bo pić im się chciało". Nie powiem, w głębi duszy miałam nadzieję, że zdechną. Mała ma nagrabione u mnie ostatnio.
Poza tym łażę za jakimś głupim certyfikatem, który miała odebrać rzekomo rok temu. Ale nadal nie widzą o co chodzi.
Piątek - Pomo najprawdopodobniej. Zabawimy się przy karaoke. Wpadajcie - warto.

"Ja mam nabitą faję,
Ja mam nabitą faję,
W głowie mam cygański zajeb."

piątek, 10 lutego 2012

Dobrego dnia !

Dzisiaj dzień będzie dobry. Przynajmniej z takim przeświadczeniem się obudziłam. Wiem, że na pewno będzie on "pełny". Koncert w Śliwicach. Długo czekałam na coś takiego. Teraz, gdy zrezygnowałam ze studiów, mam czas na takie coś. Pamiętam, jak zżerało mnie od środka, bo nie mogłam jechać na Horizont Festiwal, czy koncert Farbenów w moim kochanym Pomo. Bo studia! A właśnie. Byłam zobaczyć to nasze zmienione miejsce spotkań młodzieży. Robi wrażenie, nie powiem. Będzie dobrze.
Odczuwam skutki uboczne dużej ilości leków. Chociaż teraz jest ich już tylko 7 dziennie, ale zawsze. Zastrzyki już się skończyły no i czeka mnie ostatni dzień rehabilitacji. Nie powiem, będzie mi tego brakować. Dawało mi to takie uczucie, że coś robię w tym kierunku.
Poznałam dziewczynę, która podniosła mnie ogromnie na duchu. Gdy przyszłam do przychodni, bardzo uważnie mi się przyglądała. Trochę mnie to stresowało... No wiadomo. Nie wyglądam do końca normalnie. Ale wtedy zauważyłam także, że przyszła do przychodni z tą samą sprawą co ja. Podniosła mnie na duchu, bo widać było, że ma gorzej niż ja, aczkolwiek (bardzo często używam tego słowa ostatnio) była w niej jakaś siła. Taka, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Powiedziałam sobie "dam radę, będę dzielna jak ona". I tak oto miałam kolejny powód do wzruszenia.
Jeśli chodzi o inne sprawy, to mam ochotę stanąć obok siebie i sobie porządnie wpierdolić.

A właśnie tak powinien wyglądać ulubiony naszyjnik dziewczyny:
Ja pierdziele. Niech śniegi zejdą, wiosna przyjdzie, co porobię coś sensownego.
Chciałam zapodać linka do piosenki Spin -Łamigłówka, aczkolwiek... Wiecie. Jebać acta.

wtorek, 7 lutego 2012

"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu."
Chyba muszę przestać słuchać siebie, a zacząć innych. Może wtedy cokolwiek wyjdzie mi na dobre. Chociaż według własnych poglądów to tylko i wyłącznie siebie powinnam słuchać.
3 godziny snu i człowiek może normalnie funkcjonować. Ciekawe jak długo. Pobijam rekordy w niespaniu i układaniu nierealnych planów, które i tak diabli wezmą. Nigdy nie przewidzisz jak to wyjdzie, skąd te plany są tak bardzo absurdalne.
Nie potrafię określić, czy potrzebuję teraz kogoś obok, czy też chwili tylko dla siebie. A za największy sukces ostatnich czasów uważam znalezienie odpowiedniej piosenki. Zasypianie z nią i budzenie się. Tak, wiem, jestem beznadziejna w wyrażaniu siebie, swoich myśli i to dlatego posługuję się piosenkami. Lubię jak ktoś mi powie jak to ze mną jest.

"You can get addicted to a certain kind of sadness
Like resignation to the end
Always the end."

 Gotye - Somebody that I used to know.

środa, 1 lutego 2012

Do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Dokładnie tak jak w tytule. Do wszystkiego. Nawet do zastrzyków w pośladki, choć nie należą do przyjemnych. Można się przyzwyczaić do tego, że o 10.00, 15.00, 16.00 i 22.00 bierze się tabletki. I międzyczasie, na godzinę 14.00 czmycha się w tym mrozie na rehabilitacje. Można przyzwyczaić się do tego, że wychodzisz z ośrodka z mokrymi plecami od gazy, którą pani pielęgniarka ci zakłada, żeby Cię nie poparzyło. Aż wreszcie można przyzwyczaić się do tego, że zwykłe jedzenie czy też picie sprawia Ci pewną trudność.

To tyle o przyzwyczajeniach. Bo mimo tego, że idealnie nie jest, najgorzej też nie. Cholerną radość sprawiło mi wczoraj to, że udało mi się puścić bąbelki ze słomki. I że mogę się uśmiechnąć o 3 mm bardziej. Idę do przodu, bo jest parę osób, które nie pozwalają mi siedzieć bezczynnie. Za co jestem cholernie wdzięczna.

I macie tu mojego brata. Śnieżynka Małego.