Trochę mnie.

Moje zdjęcie
Nie wierzę w spadające gwiazdy. Ale wierzę w grosik wrzucony w fontannę. Czemu tak? Bo w życiu nic za darmo. https://www.facebook.com/sniez666

niedziela, 29 grudnia 2013

BillieHoliday





Chyba nic więcej bym nie pragnęła, niż tego, by rok 2014 był inny, lepszy, zdecydowanie.
Bo jeśli chodzi o złe wiadomości, to rok 2013 daje mi jeszcze popalić wysyłając mojego wujka z pękniętą czaszka i krwiakiem do szpitala.
Co do tego, dodam jeszcze, że jak dowiedziałam się, karetki nie służą do tego, by zawieźć cię do szpitala wtedy, gdy jest nagła sytuacja lub wtedy, gdy nie masz innej możliwości dojazdu. Moi drodzy, karetki są elementem czysto dekoracyjnym. Nie wiedzieliście, co?

Rozglądam się za zmianami, które mogę wprowadzić w moim życiu. Może na początek naprawię swoje dredy, bo wołają o pomoc. Ale na moich, jak to Mami powtarza, trzech włosach na krzyż, mało co widać, to tylko ja widzę co się tam dzieje.
"Każda dziewczyna lub zmiany" - tak właśnie Weronika Róża mi napisała. I całkowicie się z nią zgodzę. Widzę to po sobie, mojej Mami i dziewczynach, z którymi mam kontakt.
Chyba czas się ubrać i wyruszyć po tego, który z zachodu do nas przybywa. A już jutro zobaczyć wreszcie moja drugą połówkę.


"Nothing you can say can tear me away from my guy.
Nothing you can do cause i'm stuck like glue to my guy.
I'm sticking to my guy like a stamp to a letter,
like birds of a feather, we stick together.
I'm telling you from the start, i won't be torn apart from my guy."

czwartek, 12 grudnia 2013

Keep away, far, far away.

Chyba znowu mogę zacząć myśleć swoim tokiem. Najgorsze zadanie za mną, więc czas odpocząć, spać 12h, siedzieć przed laptopem i... Zaraz, przecież wstaję o 6.00, muszę ogarnąć meteorologię, nauczyć się na geomorfologię...

Jutro o tej godzinie skończę 21 lat. I co? I nic. Zupełnie nic nie czuję z związku z tym. Może ja już zupełnie zapomniałam cokolwiek czuć.

20 dni do końca przeklętego 2013.
Jak nikt potrzebuję tego świątecznego wolnego.
Jakoś z dnia na dzień stałam się także niezdolna do utrzymywania bliższych kontaktów. Nawet nie potrafię określić kiedy tak się stało. Od tak, nagle - nie zależy mi już. Myślę, że jest to skutek uboczny przejmowania się wszystkim - oprócz przejmowania czymś z wyższego stopnia drabiny bycia mną. Oprócz jej pierwszego stopnia, wszystkie inne moje, przez lata pięknie pielęgnowane szczeble runęły i poukładałam je byle jak, na opak. Ograniczyłam się do paru osób, którzy wiedzą tylko po łepkach, co we mnie siedzi. Trzymam się na uboczu, bo tak lepiej. Nie lubię niepotrzebnych pytań, szczególnie tych trudnych. Unikam ich jak ognia, traktuję jako strzał ostrzegawczy w potylicę. Szybki unik, żeby mnie nie zniszczyło. Boję się powiedzieć co myślę, boję się pokazać jakąkolwiek emocje na twarzy, poza tą jedną, czasem udawaną, czasem wywołaną zapomnieniem. Wolę rozmawiać o kolejnym zadaniu na mnie czekającym niżeli o czymś... Sama nie wiem, bardziej głębokim. Nie mam ochoty na dalsze ciągnięcie tego wszystkiego, a może nawet i rzucenie wszystkich i zaczęcie czegoś nowego. Bluźnię.
I chciałabym by ta cholerna głowa przestała mnie boleć.

Nie jestem tym czym myślisz. Albo jestem? Albo jestem tym czym myślisz?
Nigdy przenigdy nie będziesz mógł wiedzieć. Proszę trzymaj się z daleka - trzymaj się z daleka.